poniedziałek, 10 września 2012

dziewięć.

 Od razu przepraszam, że nie dodawałam rozdziału przez prawie dwa miesiące, ale kurde nie miałam weny. Pisałam ten rozdział... tak z miesiąc, może troszkę mniej. Ale w końcu mi się udało, chociaż chyba nie było mi dane go napisać, ponieważ dziesięć tysięcy razy mi się wszystko kasowało, albo zapominałam zapisać. XDDDD tak więc przepraszam i mam nadzieję, że Wam się spodoba. :D

Promienie słońca przemykały się przez zasłony, oświetlając przy tym cały pokój. Czułam, jak delikatne ciepło lizało moje nagie ramiona. Chcąc rozkoszować się jeszcze tym ciepłem, przewróciłam się na drugi bok. Poczułam, jak czyjeś ramię oplata moją talię, więc przytuliłam się do Matta, czując jego oddech na swojej szyi zaśmiałam się cicho. Przybliżyłam moją twarz do jego, chcąc złożyć na pełnych ustach pocałunek, jednak wcześniej otworzyłam oczy. Wrzasnęłam na cały dom, odpychając od siebie chłopaka rękoma i nogami za jednym razem. Sama też się odsunęłam, jednak nagle łóżko się skończyło i wśród wianuszka przekleństw, które wyleciało z moich ust, wylądowałam na podłodze.
- Co się dzieje? - usłyszałam rozbudzony głos po drugiej stronie łóżka. 
-O mój boże. Niall?- pisnęłam cicho, łapiąc się za głowę, gdyż dopiero teraz poczułam okropny ból głowy, który nieco wzrósł, przez taką niemiłą pobudkę. – Nic Ci nie jest? – spytałam, łapiąc się za czoło.
-         Nie, chociaż pobudka do najlepszych nie należy. – zaśmiał się cicho i zerknął na mnie rozbawiony. – a tobie nic się nie stało? – spytał.
-         Ciszej... – mruknęłam, zaciskając oczy. – kac morderca. Przepraszam za to. Nie chciałam cię tak brutalnie obudzić. A możesz powiedzieć jak to się stało, że wylądowałam z tobą w jednym łóżku? – spytałam, podnosząc się z trudem z ziemi, przez co łupanie w mojej czaszce przybrało na sile, a w gardle miałam cholernie sucho. Jęknęłam. – Zresztą... nieważne, zaraz mi opowiesz. Ja muszę skoczyć do kuchni.
Powiedziałam, po czym wyszłam. Zeszłam powoli ze schodów, a wchodząc do kuchni zastałam tam Harry’ego, Lou i Liama. Uśmiechnęłam się złowieszczo, widząc, że pierwsza dwójka także przechodzi męczarnie.
-         WODY! WODY DAJCIE! KAC MORDERCA ATAKUJE! – wydarłam się na całe pomieszczenie, od razu tego żałując. Idiotka ze mnie.
-         Zamknij się, Danielle. – usłyszałam jęk Louisa. – Zabiję cię, cholero mała. Ale to jutro.
Zachichotałam cicho, siadając na krześle obok loczka, który trzymał się rękami za głowę. Przed nim stała pusta butelka po wodzie i tabletki na ból głowy.  Nagle naprzeciwko mnie Liam postawił nową wodę. Posłałam mu wdzięczny uśmiech, po czym odkręciłam korek i  wypiłam połowę cieczy. Wzięłam dwie tabletki, po czym wzięłam jeszcze jednego łyka, aby je popić.
Usłyszałam cichy chichot Louisa. Spojrzałam na niego dziwnym wzrokiem.
-         Co? – zmarszczyłam lekko brwi, a chłopak zaniósł się głośnym śmiechem, co raniło moją głowę.
-         Zapomniałaś się ubrać. – powiedział, pomiędzy spazmami śmiechu. W tym samym momencie pozostali chłopcy też się zaśmiali.
-         Cholera. Kurwa. – mruknęłam.
Byłam w koszulce Nialla i samych gaciach... zaraz... gdzie są moje ubrania? Wstałam i wybiegłam z kuchni jak z procy. Wbiegłam na górę i zatrzasnęłam za sobą drzwi przerażona. Blondyn właśnie siedział w samych bokserkach na łóżku z laptopem na kolanach i patrzył się na mnie zdezorientowany.
-         Czemu jestem w twoich ciuchach? Czemu z tobą spałam? O boże... nie robiliśmy... tego? – spytałam, akcentując ostatnie słowo. Byłam wyraźnie przerażona.
Chłopak zaśmiał się swoim charakterystycznym śmiechem. Normalnie bym do niego dołączyła, jednak teraz jakoś przerażał mnie fakt, że mogłam zdradzić swojego chłopaka i nie było mi do śmiechu.
-         Calm down, girl. Do niczego nie doszło wczorajszej nocy. Za bardzo się spiłaś. – powiedział rozbawiony. – masz strasznie słabą głowę.
-         Ahaha, jakie zabawne. – prychnęłam, podchodząc do łóżka. Usiadłam na jego krańcu, zabierając koc by się przykryć. – Opowiedz mi wszystko. Od... od tego jak wniosłeś mnie do domu, bo wtedy urwał mi się film. Tak myślę.
-         Dobra. – wziął głębszy oddech, poczym rozpoczął swoją opowieść. – Wniosłem cię do domu i chciałem zanieść do pokoju, żebyś poszła spać, ale się uparłaś, że chcesz zostać, więc dałem za wygraną, bo zaczęłaś mi płakać.
Oh God. Gorzej być nie może, pomyślałam sobie, kręcąc głową i przy okazji zalewając się rumieńcem.
-         Zaczęłaś się bawić, oczywiście ja cię pilnowałem. Patrz, jaki dobry jestem. – zachichotał cicho. – Około czwartej zaciągnąłem cię do pokoju i położyłem spać, najpierw dając ci coś do przebrania. Kiedy wychodziłem, poprosiłaś, żebym cię przytulił, więc to zrobiłem. Zaczęłaś mi opowiadać o tym, jak tęsknisz za swoim chłopakiem i przyjaciółką. Chciałaś mi też opowiedzieć o szkole, ale w połowie pierwszego zdania po prostu zasnęłaś. Chciałem iść, ale wtuliłaś się we mnie tak bardzo, że nawet nie miałem jak się wywinąć z twoich szponów.
-         O boże. Nie dałam ci się bawić. Przepraszam! – wyrzuty sumienia zalały mnie od środka. – Czekaj... czemu nie mogłam spać w swojej sukience?
Horan spojrzał na mnie takim wzrokiem, że aż przeszły mnie ciarki.
-         Cóż.... obrzygałaś ją. – powiedział, chichocząc.
Mówiłam, że gorzej być nie może? Myliłam się.
-         ŻE CO?! – wrzasnęłam i złapałam się za głowę. Może i proszki zaczęły działać, ale nie ugodziły całkowicie bólu. – O boże. Teraz mogę iść i zabić się ze wstydu. Ughhhh, jak ja teraz wrócę do domu? – wypowiedziałam swoje myśli, lekko klepiąc się w czoło otwartą ręką.
-         Cóż, mogę dać Ci jakieś ciuchy. – zaoferował się niebieskooki, a ja posłałam mu wdzięczne spojrzenie.
-         Serio mówisz?
-         Tak. W końcu... to w sumie przeze mnie nie masz sukienki, bo pozwalałem ci mieszać alkohol.
Mój dźwięczny śmiech rozniósł się po pokoju.
-         Bez przesady. Sam miałeś się bawić, a ja ci tę zabawę zepsułam. Gdybyś jeszcze miał patrzeć na to, co piję to już w ogóle masakra by była. Ale i tak jestem Ci naprawdę wdzięczna za to, że poszedłeś za mną. Gdyby nie to, nie wiem czy wróciłabym do domu cała, czy teraz leżała w krzakach w parku. – zachichotałam cichutko, wstając z łóżka. – Emm... to mógłbys dać mi te ubrania?
-         Jasne, już daję. – powiedział, po czym odstawił laptopa na poduszkę. Wstał i poszedł do garderoby, by po chwili wrócić i wręczyć mi koszulkę i spodnie od dresu. – łazienka jest na samym końcu korytarza. Weź sobie czysty ręcznik. Powinien być w którejś z szafek. Poszukaj.
Uśmiechnęłam się tylko i wyszłam z pokoju. Skierowałam się we wskazanym kierunku. Zapukałam do białych drzwi. Odpowiedziała mi cisza, więc lekko naparłam na klamkę. Cichy szczebiot. Otwarte. Zapaliłam światło, wszedłszy do pomieszczenia. Rozejrzałam się dookoła. Było tu dość przytulnie. Duża wanna z masażem pod oknem, a naprzeciwko niej prysznic. Stanęłam nad umywalką i spojrzałam w wielkie lustro, które nad nią wisiało. Wyglądałam doprawdy okropnie. Włosy sterczały mi na wszystkie strony, rozmazany makijaż, wory pod oczami. Masakra. Z westchnieniem sięgnęłam do kremowej szafki. Znalazłam tam to, czego szukałam. Wyjęłam puszysty ręcznik i powiesiłam go na wieszaku przy prysznicu. Zakluczyłam drzwi, poczym szybko się rozebrałam. Weszłam do kabiny. Ciepłe strugi wody spływały po moim przemęczonym ciele. Szybko się odświeżyłam. Wytarłam się starannie i ubrałam. Nałożyłam trochę pasty na palec, aby przemyć nim zęby. Chwyciłam swoją „piżamę” i z turbanem na włosach wyszłam z łazienki. O mało co nie padłam na zawał, gdyż wpadłam z impetem na Zayna, który tylko zaśmiał się cicho.
-         Vas happenin’? – zawołał, a ja parsknęłam śmiechem.
-         Danielle! – usłyszałam Sylvię, która podbiegła do mnie z uśmiechem malującym się na jej twarzyczce.
-         Vas happenin’? – krzyknęłam do blondynki. Usłyszałam głośny śmiech mulata, który postanowił zejść do kuchni.
-         O mój boże, dziękuję ci, że mnie wzięłaś ze sobą! – pisnęła po cichu, kurcząc się, jakby nie chciała, żeby ktokolwiek usłyszał naszą rozmowę.
-         Haha, no nie ma za co, kabanosie. – kąciki mych ust uniosły się lekko ku górze. – opowiesz mi, jak będziemy wracać, co stanie się za – zerknęłam na zegarek – po śniadaniu. A może obiedzie? Jest już szesnasta. Cholera.
-         Wracamy już? – jęknęła dziewczyna, a ja tylko pokiwałam głową.
Wrócilam do pokoju Nialla, którego nie było. Westchnęłam cicho, po czym rozejrzawszy się po pomieszczeniu chwyciłam moją jednorazową piżamę, po czym złożyłam ją ładnie w kosteczkę. Przy koszu leżała siateczka, w której znajdowała się moja beżowa sukienka. Z ciężkim sercem podniosłam ją delikatnie, starając się odsunąć ją od siebie. Mimo, iż miałam ją raz na sobie, stwierdziłam, że nie ma co się trudzić i po prostu ją wyrzucę. Złożone ubrania wepchnęłam sobie pod pachę, śmieci wzięłam w prawą dłoń, a obcasy nałożyłam na obolałe stopy.
Cholerne odciski, pomyślałam, kiedy zrobiłam pierwszy krok. Zacisnęłam zęby. Będę dzielna. Jakby co, to po prostu będę wracać na bosaka. Jakbym naprawdę nie robiła tego wcześniej. Zeszłam po schodach, a w kuchni zastałam Sylvię. Uśmiechnęła się do mnie szeroko, a ja odwzajemniłam.
-         Idziemy już, prawda? – spytałam ją z nadzieją w oczach.
-         CO?! TAK BEZ ŚNIADANIA?! – usłyszałam pisk Nialla, na co parsknęłam głośnym śmiechem.
-         Ha! Raczej obiadu!
-         No w sumie. – odparł Harry, który coś smażył. – ale w sumie to już zaraz będzie jedzenie.
-         Okeej, zostaniemy. W końcu chcę spróbować... tego wynalazku. – odparłam, udając się w stronę stołu. Zajęłam miejsce obok blondynki i Lou.
-         Jaki tam wynalazek. Toż to tylko jajecznica z jajkami. .
Po całym pomieszczeniu rozległ się śmiech Nialla, a po chwili wszyscy do niego dołączyliśmy.
-         Jajecznica z jajkami? Serio? – powiedział pomiędzy spazmami śmiechu.
-         No tak. No bo nic innego nie było. Tylko jajka i mleko. I tak sobie pomyślałem, że jajecznica to dobry obiad.
-         Pożywne, nie powiem. – mruknęłam, ocierając łzę, która spływała po moim policzku.
Po pięciu minutach śmiania się każdy z nas dostał porcyjkę jajecznicy. Porcyjkę to znaczy cały wielki talerz. Ja zjadłam jedną połowę, a drugą bardzo chętnie zaopiekował się Nialler, uprzednio pochłaniając swoje.
-         To my się będziemy zaraz zbierać, no nie? – szturchnęłam Sylvię w ramię.
-         Noooooo. – mruknęła niezadowolona.
Szczerze mówiąc nie uśmiechało mi się wracać do domu, bo naprawdę świetnie się z chłopakami bawiłam. Ale teraz powinnam wrócić do rzeczywistości. Cholernej, szarej rzeczywistości.
-         To my was odprowadzimy, prawda Niall? – zaoferował się Zayn, spoglądając na blondasa, który właśnie zaczął pochłaniać paczkę żelków. Ile on żarł. (:O)
-         Oczywiście. – powiedział, a ja korzystając z okazji ukradłam mu parę miśków.
-         EJ! – pisnął, patrząc na mnie z wyrzutem.
-         No co?
-         Moje żelki. – westchnął głęboko.
-         Że niby że te? – machnęłam mu jednym żelkiem przed nosem, po czym powtórzyłam to parę razy. W końcu trafił do moich ust, z których wydobywały się dość dziwne dźwięki, które świadczyły, iż to co mam w buzi dobrze smakuje. (hahaha, bez skojarzeń. ;D)
-         ONA MI TO ROBI SPECJALNIE! – pisnął Horan, a ja zaśmiałam się dźwięcznie. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-         Otworzę! – powiedziałam, po czym podbiegłam do przedpokoju.
Chwyciłam za klamkę i pociągnęłam ją mocno. W przejściu stał wysoki, barczysty mężczyzna. Na mój widok na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
-         Słucham? – powiedziałam grzecznie, uśmiechając się szeroko.
-         Chwileczkę. – odpowiedział mi.
Zszedł na ganek, sprawdził numer domu. Między jego brwiami powstała jedna zmarszczka. Wrócił.
-         Przepraszam, czy zastałem może Harry’ego Styles’a? Albo kogokolwiek? Jestem Paul. Ochroniarz.
-         Jasne. – odparłam, po czym wydarłam się na całe gardło. – Hazza, jakiś koleś przyszedł. Mówi, że nazywa się Paul i jest waszym ochroniarzem czy czymś tam!
-         Cholera. – usłyszałam tylko z kuchni i tupot stóp po podłodze. – Paul! Co tu robisz? Ach, to jest Danielle. Nasza przyjaciółka. Danielle, to jest Paul. Więc, Paul, co tu robisz?
-         Macie wywiad, wy ćwoki.- Paul nawet się nie zdziwił.
-         CO?! Za ile?
-         Za czterdzieści minut. Ja poczekam na was w samochodzie. Macie dziesięć minut na ogarnięcie się. – powiedział i sobie wyszedł.
Oczy Hazzy zrobiły się jak spodki, po czym nagle wystrzelił jak z procy i popędził na górę.
-         Chłopaki! Alarm! Alarm! Kod wywiadowy! Powtarzam kod wywiadowy! Zbiórka na dole za dziesięć minut! DZIESIĘĆ MINUT! – usłyszałam tylko jak trzaska drzwiami od swojego pokoju.
Z kuchni dobiegały odgłosy stłuczonego naczynia, piszczenia, które otworzyło się w starciu z gwałtownym odsunięciem krzesła i linoleum. Usłyszałam także wianuszek przekleństw, które zapewne wydobywały się z ust blondyna. Pozostała czwórka wbiegła na schody, przepychając się między sobą, przeklinając i wyzywając od debili. Sylvia podeszła do mnie. Spojrzałyśmy na siebie, po czym wybuchłyśmy głośnym śmiechem, przez co wylądowałam na podłodze. Po chwili dopadł mnie jeszcze kaszel, więc śmiałam się i kaszlałam jednocześnie, leżąc na podłodze. Po pewnym czasie wstałam, ocierając łzy, które poleciały z moich oczu. Przed nami staną Malik i Horan.
-         Chyba dzisiaj nie będziemy mogli was odprowadzić. – powiedział mulat, widocznie się smucąc.
-         Wiesz, będziesz miał jeszcze parę okazji, by mnie odprowadzić. – Sylvia szturchnęła go łokciem w brzuch i poruszając zabawnie brwiami.
-         Więc, następnym razem! – klasnęłam w dłonie.
Skierowałam się do kuchni i wzięłam wszystkie swoje rzeczy. Kiedy wróciłam do przedpokoju wszyscy nagle się na mnie rzucili, zgniatając mnie przy tym.
-         Chłopaki! – wydyszałam, ale chyba mnie nie słyszeli. – CHŁOPAKI! Udusicie mnie zaraz tu kurde. – wrzasnęłam. Udało się.
Kiedy mnie puścili zassałam powietrze. Wywróciłam oczami. Razem z blondynką pożegnałyśmy się z chłopakami, po czym wyszłyśmy i rozeszłyśmy się do swoich domów. Kiedy tylko weszłam do mojego pokoju od razu poszłam się odświeżyć, po czym padłam na twarz na miękkie łóżko, które tak bardzo się za mną stęskniło podczas mojej nieobecności ostatniej nocy.


Chciałam tylko dodać, że 5 komentarzy = następny rozdział. ;D nie wiem czy czytacie czy nie, więc nie wiem czy to ma sens. Więc chcę się przekonać, czy kogoś to zaciekawiło. :> 

4 komentarze:

  1. przeczytałam, komentuję i DOMAGAM SIĘ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU W TEMPIE NATYCHMIASTOWYM. Lofka, Sami <3

    OdpowiedzUsuń
  2. *-*
    KOCHAM CIĘ KURWA ! :D <333333333333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń