Rozdział jedenasty miał być dodany w jednej części, tak jak już pisałam w poprzedniej notce, jednak podzieliłam je na dwie. Nie wiem czy dobrze zrobiłam.
Dzisiaj powinien być dłuższy rozdział, od razu mówię, że zmienię perspektywę, ale zrobię to tylko raz, żeby nie było, że nic się tu nie dzieje.
Ogólnie, nie wiem, czy pisać tego bloga, bo nikt nie komentuje.
Ale na razie będę człowiek skurwiel i za 10 komentarzy nowy rozdział. <ok> Ale proszę bez spamu.I to tylko od jednej osoby 1 komentarz. HA! ;D
<3
_________________
Westchnęłam cicho, otwierając zaspana oczy. Przetarłam je dłonią i wtuliłam się w Matta.
- Dzień dobry, śpiochu. - usłyszałam cichutki pomruk w moich włosach.
- Dzień dobry. - mruknęłam i przeciągnęłam się .
- Jak się spało?
- Ach, bardzo przyjemnie. - Odpowiedziałam, spoglądając chłopakowi w oczy. Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. - A panu, jak się spało?
- A nie najgorzej, jednak trochę pani chrapała.
- Ej! - trzepnęłam go leciutko w ramię. - Ja nie chrapię, odczep się!
- Nie, w ogóle. - Zaśmiał się cicho, a ja westchnęłam tylko i ponownie wtuliłam w jego tors.
Poczułam delikatnie klepnięcie w tyłek.
- No, wstawaj mała, muszę posprzątać. A ty mi, mam nadzieję, w tym pomożesz. - wstał i zwinnym ruchem nałożył bokserki.
- Nieeeee. - opadłam na łóżko i jęknęłam. - Wszystko zepsułeś, ty chamie!
- Co masz na myśli?
- No.... Inaczej miało być. - westchnęłam, przewracając się na brzuch. - Miało być tak, że zostawiasz mnie tutaj i idziesz zrobić mi śniadanie, po czym przynosisz mi je do łóżka i karmisz, a potem musielibyśmy spalić nabyte kalorie. - Poruszyłam zabawnie brwiami.
Matt zaśmiał się, całując mnie w czoło.
- Potem możemy spalić kalorie, nawet bez ich nabywania, skarbie. - powiedział i wyszedł z pokoju.
Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową. Zwlekłam się z łóżka i szybko narzuciłam na siebie koszulkę Matta, którą miał na sobie poprzedniego dnia. Pachniała jego perfumami. Zbiegłam cicho po schodach, a kiedy weszłam do kuchni, zastałam mojego chłopaka z telefonem przy uchu. Uśmiechał się tak, jak uśmiechał się do mnie na początku naszej znajomości, a w brązowych oczach widoczne były iskierki. Zakuło mnie w sercu. Kiedy chłopak mnie zauważył, szybko się rozłączył,nawet się nie żegnając z rozmówcą.
- Kto dzwonił? - spytałam bez zastanowienia.
- Czy to ważne? - oschłość w jego głosie aż mnie zraniła. - Idę sprzątać.
Wzruszyłam lekko ramionami, lecz nadal w lekkim szoku podeszłam do szafki, z której wyjęłam dwie miseczki, płatki czekoladowe i łyżki. W lodówce znalazłam mleko. Płatki zalałam mlekiem, po czym wstawiłam je do mikrofalówki. W tej kuchni czułam się jak u siebie. W końcu tyle razy nocowałam u mojego chłopaka, że aż w końcu jego dom stał się praktycznie moim drugim domem i na odwrót.
Pik, pik, pik. Podskoczyłam na krześle. Cholerna mikrofalówka. Śniadanie postawiłam na stole.
- Matt, śniadanie! - wydarłam się na całe gardło, a kiedy chłopak przyszedł, zajęliśmy się jedzeniem.
Po paru minutach stałam przy zlewie i zmywałam po skromnym śniadaniu, a kiedy już skończyłam poszłam pomóc Mattowi. Nie obyło się oczywiście beż wygłupów. Brakowało mi tych chwil w Londynie. Coraz mnie bardziej zaczynałam żałować, że się tam przeprowadziłam.
- Skarbie... - zaczęłam, kiedy usiedliśmy przed telewizorem.
- Hmm? - jego twarz odwróciła się w moją stronę, jednak wzrok miał wciąż wbity w telewizor.
- Kiedy byłam w Londynie, w ogóle nie rozmawialiśmy. Ciągle mnie zbywałeś, a jak już udało mi się ciebie złapać, to byłeś... nieprzyjemny. Czemu? - spytałam, a oczy chłopaka momentalnie skierowały się na mnie.
- Nie miałem czasu kotku. Drużyna, szkoła... Wszystko się tak nagle nasiliło w tym roku, że to aż boli. Totalny brak czasu, no i nie ukrywam, że byłem też troszkę zazdrosny o tych pedałków.
- Matt! - walnęłam go w ramię. - To są moi przyjaciele! Nie nazywaj ich tak. Przynajmniej nie w moim towarzystwie.
Chłopak tylko zaśmiał się głośno.
- Kiedy zobaczyłem twoje zdjęcia w ramionach tego blondaska, - ta odraza w jego głosie mnie obrzydziła. - Zresztą, jeśli któryś z nich cię chociażby dotknie, to go zabiję.
Czerwona lampka nagle zapaliła się w mojej głowie. Wiedziałam, że Matt byłby zdolny do przyjazdu do Londynu i pobicia któregoś z chłopaków. Dziękowałam Bogu, że nie powiedziałam mu o mojej sytuacji z Lou... Lou, właśnie... Muszę z nim pogadać.
- Spokojnie, bohaterze. - powiedziałam, wysilając się na uśmiech. - To są tylko przyjaciele.
- Jasne. Ale powiedz, że nie chciałabyś mieć takiego sławnego kochanka? Dawałby ci wszystko.
Zmarszczyłam brwi i od razu zerwałam się na równe nogi.
- Czy ty sugerujesz, że cię zdradzam? - spytałam, a w moich oczach pojawiły się łzy. - I że lecę na kasę? Że jestem jakąś dziwką, czy coś? Ale z ciebie dupek.
Pobiegłam szybko na górę do pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Szybko przebrałam się w sukienkę i zebrałam swoje rzeczy, po czym zbiegłam ze schodów tak prędko, że o mały włos bym się nie wywaliła, gdybym nie trzymała się barierki.
- Kotku, nie to miałem na myśli! - krzyknął brunet. Nawet nie chciało mu się ruszyć dupska z kanapy.
- Dupek! - wrzasnęłam i wybiegłam z domu.
Szłam szybko, a może był to wolny trucht? Sama nie wiedziałam. Łzy lały się ciurkiem z moich oczu, przez co zamazywały mi też trochę drogę. Po chwili stanęłam, a z torebki wyciągnęłam papierosa. Odpaliłam go i zaciągnęłam się. Dym tak wspaniale wypełnił moje płuca, przyjemnie drapiąc mnie w gardło.
Siedziałem na łóżku ze słuchawkami w uszach, pozwalając, aby muzyka the Fray wypełniła cały mój świat. Pocałowałem ją. Idiota ze mnie. Ja ją pocałowałem, a ona sobie tak po prostu uciekła. To bolało. Cholernie bolało, ale cóż się dziwić. Kiedy Danielle oddała pocałunek byłem szczęśliwy. Dziewczyna stała mi się bardzo bliska w przeciągu niecałego miesiąca. Mimo, że miałem dziewczynę, poczułem coś do tej szalonej brunetki. Wiedziałem, że będziemy się dobrze dogadywać, odkąd tylko ją poznałem. jednak wszystko się zawaliło, kiedy ujrzałem w jej oczach łzy i przerażenie. Wtedy zrozumiałem, jak bardzo duży błąd popełniłem.Możliwe, że zniszczyłem naszą przyjaźń.
Poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu. Podskoczyłem, wyrywając tym samym słuchawki z uszu. odwróciłem się. Przede mną stał blondyn z zatroskanym wyrazem twarzy.
- hej stary. - Powiedziałem, a ja tylko westchnąłem.
- Nie możecie dać mi świętego spokoju?
Haran wzruszył jedynie ramionami i usiadł obok mnie. Był uparty jak cholera i miałem ochotę go w tej chwili zabić. Cholerny Irlandczyk, no. Nie da mi pobyć samemu z myślami.
- Myślę, że nie. Wszyscy się o ciebie martwimy. Odkąd wróciłeś wczoraj w ogóle nie wychodzisz z pokoju. Co się stało, jak odwoziłeś... Danielle? - zawahał się lekko, wymawiając imię dziewczyny, co mnie delikatnie zdziwiło.
Cóż, nie dziwiłem im się. Też bym się martwił, jeśli któryś z chłopaków wróciłby późnym wieczorem, trzaskając drzwiami, w ogóle się nie odzywając, po czym zaszyłby się w pokoju, odmawiając jakiejkolwiek pomocy.
- Wszystko jest okej. - skłamałem.
- Wcale nie. - powiedział pewnie. - Coś się stało, jak ją odwiozłeś, tylko nie chcesz powiedzieć co.
Westchnienie wyrwało się z moich ust.
- Racja. - powiedziałem niechętnie. - Pocałowałem ją.
Takiej reakcji ze strony się nigdy, przenigdy się nie spodziewałem. Chłopak wstał i chwycił mnie za kołnierz koszuli, po czym pociągną do siebie, zmuszając, abym był w pozycji stojącej. Pioruny w jego oczach, które ciskały ewidentnie we mnie, przeraziły mnie.
- Że co ty kurwa zrobiłeś?! - wydarł się na mnie. Nasze twarze dzieliły dosłownie centymetry.
- Pocałowałem ją, do cholery! - wrzasnąłem, nie mogąc się opanować odepchnąłem blondyna. - zabieraj łapska, smarku.
- Jak mogłeś!? Jam mogłeś zrobić to Eleanor! - I dopiero teraz zrozumiałem o co chodzi.
- Ty... Ty ja kochasz.... - mruknąłem, będąc w szoku. W oczach Horana pojawiły się łzy.
Dzisiaj powinien być dłuższy rozdział, od razu mówię, że zmienię perspektywę, ale zrobię to tylko raz, żeby nie było, że nic się tu nie dzieje.
Ogólnie, nie wiem, czy pisać tego bloga, bo nikt nie komentuje.
Ale na razie będę człowiek skurwiel i za 10 komentarzy nowy rozdział. <ok> Ale proszę bez spamu.I to tylko od jednej osoby 1 komentarz. HA! ;D
<3
_________________
Danielle:
Westchnęłam cicho, otwierając zaspana oczy. Przetarłam je dłonią i wtuliłam się w Matta.
- Dzień dobry, śpiochu. - usłyszałam cichutki pomruk w moich włosach.
- Dzień dobry. - mruknęłam i przeciągnęłam się .
- Jak się spało?
- Ach, bardzo przyjemnie. - Odpowiedziałam, spoglądając chłopakowi w oczy. Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. - A panu, jak się spało?
- A nie najgorzej, jednak trochę pani chrapała.
- Ej! - trzepnęłam go leciutko w ramię. - Ja nie chrapię, odczep się!
- Nie, w ogóle. - Zaśmiał się cicho, a ja westchnęłam tylko i ponownie wtuliłam w jego tors.
Poczułam delikatnie klepnięcie w tyłek.
- No, wstawaj mała, muszę posprzątać. A ty mi, mam nadzieję, w tym pomożesz. - wstał i zwinnym ruchem nałożył bokserki.
- Nieeeee. - opadłam na łóżko i jęknęłam. - Wszystko zepsułeś, ty chamie!
- Co masz na myśli?
- No.... Inaczej miało być. - westchnęłam, przewracając się na brzuch. - Miało być tak, że zostawiasz mnie tutaj i idziesz zrobić mi śniadanie, po czym przynosisz mi je do łóżka i karmisz, a potem musielibyśmy spalić nabyte kalorie. - Poruszyłam zabawnie brwiami.
Matt zaśmiał się, całując mnie w czoło.
- Potem możemy spalić kalorie, nawet bez ich nabywania, skarbie. - powiedział i wyszedł z pokoju.
Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową. Zwlekłam się z łóżka i szybko narzuciłam na siebie koszulkę Matta, którą miał na sobie poprzedniego dnia. Pachniała jego perfumami. Zbiegłam cicho po schodach, a kiedy weszłam do kuchni, zastałam mojego chłopaka z telefonem przy uchu. Uśmiechał się tak, jak uśmiechał się do mnie na początku naszej znajomości, a w brązowych oczach widoczne były iskierki. Zakuło mnie w sercu. Kiedy chłopak mnie zauważył, szybko się rozłączył,nawet się nie żegnając z rozmówcą.
- Kto dzwonił? - spytałam bez zastanowienia.
- Czy to ważne? - oschłość w jego głosie aż mnie zraniła. - Idę sprzątać.
Wzruszyłam lekko ramionami, lecz nadal w lekkim szoku podeszłam do szafki, z której wyjęłam dwie miseczki, płatki czekoladowe i łyżki. W lodówce znalazłam mleko. Płatki zalałam mlekiem, po czym wstawiłam je do mikrofalówki. W tej kuchni czułam się jak u siebie. W końcu tyle razy nocowałam u mojego chłopaka, że aż w końcu jego dom stał się praktycznie moim drugim domem i na odwrót.
Pik, pik, pik. Podskoczyłam na krześle. Cholerna mikrofalówka. Śniadanie postawiłam na stole.
- Matt, śniadanie! - wydarłam się na całe gardło, a kiedy chłopak przyszedł, zajęliśmy się jedzeniem.
Po paru minutach stałam przy zlewie i zmywałam po skromnym śniadaniu, a kiedy już skończyłam poszłam pomóc Mattowi. Nie obyło się oczywiście beż wygłupów. Brakowało mi tych chwil w Londynie. Coraz mnie bardziej zaczynałam żałować, że się tam przeprowadziłam.
- Skarbie... - zaczęłam, kiedy usiedliśmy przed telewizorem.
- Hmm? - jego twarz odwróciła się w moją stronę, jednak wzrok miał wciąż wbity w telewizor.
- Kiedy byłam w Londynie, w ogóle nie rozmawialiśmy. Ciągle mnie zbywałeś, a jak już udało mi się ciebie złapać, to byłeś... nieprzyjemny. Czemu? - spytałam, a oczy chłopaka momentalnie skierowały się na mnie.
- Nie miałem czasu kotku. Drużyna, szkoła... Wszystko się tak nagle nasiliło w tym roku, że to aż boli. Totalny brak czasu, no i nie ukrywam, że byłem też troszkę zazdrosny o tych pedałków.
- Matt! - walnęłam go w ramię. - To są moi przyjaciele! Nie nazywaj ich tak. Przynajmniej nie w moim towarzystwie.
Chłopak tylko zaśmiał się głośno.
- Kiedy zobaczyłem twoje zdjęcia w ramionach tego blondaska, - ta odraza w jego głosie mnie obrzydziła. - Zresztą, jeśli któryś z nich cię chociażby dotknie, to go zabiję.
Czerwona lampka nagle zapaliła się w mojej głowie. Wiedziałam, że Matt byłby zdolny do przyjazdu do Londynu i pobicia któregoś z chłopaków. Dziękowałam Bogu, że nie powiedziałam mu o mojej sytuacji z Lou... Lou, właśnie... Muszę z nim pogadać.
- Spokojnie, bohaterze. - powiedziałam, wysilając się na uśmiech. - To są tylko przyjaciele.
- Jasne. Ale powiedz, że nie chciałabyś mieć takiego sławnego kochanka? Dawałby ci wszystko.
Zmarszczyłam brwi i od razu zerwałam się na równe nogi.
- Czy ty sugerujesz, że cię zdradzam? - spytałam, a w moich oczach pojawiły się łzy. - I że lecę na kasę? Że jestem jakąś dziwką, czy coś? Ale z ciebie dupek.
Pobiegłam szybko na górę do pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Szybko przebrałam się w sukienkę i zebrałam swoje rzeczy, po czym zbiegłam ze schodów tak prędko, że o mały włos bym się nie wywaliła, gdybym nie trzymała się barierki.
- Kotku, nie to miałem na myśli! - krzyknął brunet. Nawet nie chciało mu się ruszyć dupska z kanapy.
- Dupek! - wrzasnęłam i wybiegłam z domu.
Szłam szybko, a może był to wolny trucht? Sama nie wiedziałam. Łzy lały się ciurkiem z moich oczu, przez co zamazywały mi też trochę drogę. Po chwili stanęłam, a z torebki wyciągnęłam papierosa. Odpaliłam go i zaciągnęłam się. Dym tak wspaniale wypełnił moje płuca, przyjemnie drapiąc mnie w gardło.
Louis:
Siedziałem na łóżku ze słuchawkami w uszach, pozwalając, aby muzyka the Fray wypełniła cały mój świat. Pocałowałem ją. Idiota ze mnie. Ja ją pocałowałem, a ona sobie tak po prostu uciekła. To bolało. Cholernie bolało, ale cóż się dziwić. Kiedy Danielle oddała pocałunek byłem szczęśliwy. Dziewczyna stała mi się bardzo bliska w przeciągu niecałego miesiąca. Mimo, że miałem dziewczynę, poczułem coś do tej szalonej brunetki. Wiedziałem, że będziemy się dobrze dogadywać, odkąd tylko ją poznałem. jednak wszystko się zawaliło, kiedy ujrzałem w jej oczach łzy i przerażenie. Wtedy zrozumiałem, jak bardzo duży błąd popełniłem.Możliwe, że zniszczyłem naszą przyjaźń.
Poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu. Podskoczyłem, wyrywając tym samym słuchawki z uszu. odwróciłem się. Przede mną stał blondyn z zatroskanym wyrazem twarzy.
- hej stary. - Powiedziałem, a ja tylko westchnąłem.
- Nie możecie dać mi świętego spokoju?
Haran wzruszył jedynie ramionami i usiadł obok mnie. Był uparty jak cholera i miałem ochotę go w tej chwili zabić. Cholerny Irlandczyk, no. Nie da mi pobyć samemu z myślami.
- Myślę, że nie. Wszyscy się o ciebie martwimy. Odkąd wróciłeś wczoraj w ogóle nie wychodzisz z pokoju. Co się stało, jak odwoziłeś... Danielle? - zawahał się lekko, wymawiając imię dziewczyny, co mnie delikatnie zdziwiło.
Cóż, nie dziwiłem im się. Też bym się martwił, jeśli któryś z chłopaków wróciłby późnym wieczorem, trzaskając drzwiami, w ogóle się nie odzywając, po czym zaszyłby się w pokoju, odmawiając jakiejkolwiek pomocy.
- Wszystko jest okej. - skłamałem.
- Wcale nie. - powiedział pewnie. - Coś się stało, jak ją odwiozłeś, tylko nie chcesz powiedzieć co.
Westchnienie wyrwało się z moich ust.
- Racja. - powiedziałem niechętnie. - Pocałowałem ją.
Takiej reakcji ze strony się nigdy, przenigdy się nie spodziewałem. Chłopak wstał i chwycił mnie za kołnierz koszuli, po czym pociągną do siebie, zmuszając, abym był w pozycji stojącej. Pioruny w jego oczach, które ciskały ewidentnie we mnie, przeraziły mnie.
- Że co ty kurwa zrobiłeś?! - wydarł się na mnie. Nasze twarze dzieliły dosłownie centymetry.
- Pocałowałem ją, do cholery! - wrzasnąłem, nie mogąc się opanować odepchnąłem blondyna. - zabieraj łapska, smarku.
- Jak mogłeś!? Jam mogłeś zrobić to Eleanor! - I dopiero teraz zrozumiałem o co chodzi.
- Ty... Ty ja kochasz.... - mruknąłem, będąc w szoku. W oczach Horana pojawiły się łzy.
Danielle:
Następny dzień spędziłam tylko z Hayley, byłyśmy na zakupach, pozwiedzałyśmy trochę starych zakątków, a także poplotkowałyśmy. Niestety, była to niedziela, więc połowę poniedziałku spędziłam sama. Skorzystałam i odwiedziłam matkę w szpitalu. Niestety, jej stan się nie poprawił, od ponad pół roku była w śpiączce.Byłam na nią wściekła. Jak ona w ogóle śmiała zostawić mnie samą na tym świecie? W ogóle gdybym jej nie znalazła w tej pieprzonej łazience, zapewne by jej tu nie było. Ale w sumie... jeśli teraz by się obudziła, byłaby... no cóż, warzywem. Obwiniałam za to wszystko ojca i chyba nawet miałam rację. Gdyby nie ta jego cholerna zdrada, wciąż bylibyśmy szczęśliwą, normalną rodziną.
Z zamyślenia wyrwał mnie huk, który niechcący spowodowałam, ścieląc łóżko. Na ziemi leżał otwarty zeszyt. Podniosłam go i już miałam go zamknąć, kiedy w oczy rzuciło mi się moje imię. Zaczęłam czytać.
"Danielle przyjeżdża. Uh, czego ona tutaj chce? Pewnie ma znowu jakieś problemy. Głupia suka. No, ale pomęczę się z nią parę dni, udając jej przyjaciółkę, a później znów będzie okej. Ale mam nadzieję, że nie zabierze mi Matta... Jeśli to zrobi, zabiję ją."
Czytałam to po raz setny, nie wierząc własnym oczom. Ona mnie nienawidziła. Przewróciłam kartkę.
"Przyjechała i od razu zrobiła zamieszanie. Jak tylko przyszłyśmy na imprezę, rzuciła się na Matta jak jakieś wygłodzone zwierzę na swoją ofiarę. Teraz pewnie się z nim kocha.... Gdyby nie przyjechała, byłabym teraz na jej miejscu.... Na szczęście po szkole z Mattem spotykam się w mieszkaniu moich dziadków. Jak dobrze, że wyjechali!"
Nie wierzyłam własnym oczom... Jak ona mogła mi to zrobić?! Szybko schowałam jej pamiętnik na miejsce. Wiem, że nie powinnam tego czytać, w końcu ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Wzdrygnęłam się lekko. Musiałam to sprawdzić. Spojrzałam na zegarek. Już skończyła lekcje. Zarzuciłam szybko bluzę na ramiona, nałożyłam buty na nogi i wyszłam. Biegiem doszłam do mieszkania jej dziadków, po czym bez wahania nacisnęłam klamkę. Drzwi ustąpiły z bardzo cichym szczęknięciem. Weszłam po cichu. W całym mieszkaniu słychać było obleśne jęki mojej przyjaciółki. Podążyłam w stronę tych okropnych dźwięków, które raniły niezwykle nie tylko moje uszy, ale także i serce. Otworzyłam z hukiem drzwi. Zauważyłam blondynkę siedzącą okrakiem na moim chłopaku. Dziewczyna spojrzała na mnie, a w jej oczach zauważyłam przerażenie.
- Moglibyście już przynajmniej zamykać drzwi jeśli macie już się pieprzyć. - powiedziałam, a mój głos się całkowicie załamał. Z oczu popłynęły łzy.
Wybiegłam szybko z domu, a za sobą słyszałam tylko krzyki Hayley i Matta, że to nie tak jak myślę. Jasne, a ja jestem baletnicą. Weszłam do domu Hayley, popędziłam na górę. Chwyciłam za walizkę, po czym wrzuciłam tam wszystkie moje rzeczy. Chciałam zdążyć przed moją byłą przyjaciółką i byłym facetem, ale nie zdążyłam. Obydwoje wparowali do pokoju paręnaście minut po mnie. Chłopak podszedł i złapał mnie za rękę, a ja bez namysły zamachnęłam się i uderzyłam go otwartą dłonią w policzek. Po całym pomieszczeniu rozniósł się taki ładny plask, aż mnie ręka zapiekła. Brunet złapał się za policzek.
- Nie bij mojego chłopaka, kurwo! - wrzasnęła Hayley, podchodząc do mnie. Chciała mnie uderzyć, jednak ja zablokowałam jej cios. Zanotowałam w głowie, aby podziękować chłopakom, że uczyli mnie, jak się bić.
Odepchnęłam tylko dziewczynę.
- To nie ja się puszczam z chłopakiem przyjaciółki. - mruknęłam, chwytając walizkę.
Chciałam wyjść z godnością, jednak nie mogłam. Przy drzwiach wisiał ukochany plakat Hayley z autografami członków zespołu. Jako, że potrafię być mściwą, wredną suką, chwyciłam za róg, po czym szybko pociągnęłam go do siebie, drąc przy tym plakat.
- Ups. - powiedziałam - Och, Matt, - spojrzałam na chłopaka. - Masz małego. - odwróciłam się ze śmiechem i wyszłam.
- Pożałujesz tego! - usłyszałam krzyk dziewczyny, kiedy już byłam przy drzwiach.
- Miłego życia życzę! - wrzasnęłam, zatrzaskując za sobą drzwi.
Ruszyłam w stronę stacji kolejowej. Miałam przed sobą jakieś dwa kilometry, więc nie miałam daleko. Idąc powolnym krokiem i ciągnąc walizkę zaczynało do mnie docierać co się właśnie stało. Gdy już doszłam do peronu byłam cała zapłakana i załamana. Zdradzona przez najlepsza przyjaciółkę i chłopaka, pokłócona z Niallerem i nie wiedziałam, co mam zrobić z Louisem. Cholera. Moje życie się zawaliło.
_____
Nie wyszedł tak długi, jak myślałam, ale okej. *_______*
pamiętaj, czytasz=komentujesz.:D
Tępa dzido.... Nie tak miało być! To miał być dłuuuuuuugi rozdział i wgl... Ale i tak zajebisty i wgl <3 nie rób mi tego i dodaj szybciej
OdpowiedzUsuńKURWA DAWAJ PIPO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <33
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńNext Next ! xoxo
AAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.......
OdpowiedzUsuńIle emocji..... Kurde no!
Najpierw Matt, a później Lou i Niall ....
cholera.
Zaj...
no rany, no ............
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.........
twój blog jest super ! pozdrawiam ! - ANNA :} xxx
OdpowiedzUsuńjesteś moim Bogiem ! ^^
OdpowiedzUsuńMasz świetne opowiadanie :D X
OdpowiedzUsuńjezuuuuu. nie wiem ile jeszcze kurwa razy mam napisać, jak bardzo fchuj się tym jaram. aż mnie rozpiera od środka. bez kitu. połykam to w sekundę :o kocham kocham kocham opowiadanie. ZOSTAŃ PISARKĄ BEJBE ! xdd SAAAMI :3
OdpowiedzUsuń