Przepraszam, trochę namotam teraz. XD Za bardzo się pospieszyłam z tą cholerną ciążą Danielle, więc załóżmy, że była w rodzinnym mieście przez dwa tygodnie... Przepraszaaaaaaaaaaaam za zamotanie, haha. ;D
Moje życie nagle się zawaliło. Wpadłam. Wpadłam za pierwszym razem i jeszcze do tego z osobą, której szczerze nienawidzę. W moich oczach pojawiły się łzy, a Louis puścił moją dłoń i złapał się za włosy. Widziałam na jego twarzy przerażenie, chociaż wiedział, że to nie jego dziecko, więc nawet nie rozumiałam, czemu się przejął.
- Który tydzień? - spytałam, wpatrując się tempo w przestrzeń. Po moich policzkach leciały strużki łez.
- To dość wcześnie, bo.. dopiero trzeci tydzień. - lekarz odchrząknął. - Widzę, że nie spodziewali się tego państwo. Zawsze są różne możliwości, proszę nie zapominać. Przy recepcji są przeróżne ulotki. Proszę się tam także zapisać na następną wizytę, która powinna odbyć się za miesiąc. Życzę państwu powodzenia. Przyda się.
Lekarz wyszedł, zostawiając nas samych. Po moich policzkach spływał potok łez. Nic nie szło po mojej myśli.
Lou w końcu podszedł do mnie i objął ramionami.
- Nie płacz, mała. - szepnął, a ja załkałam jeszcze bardziej. - Dziecko to wspaniała rzecz!
- Ale Lou! - jęknęłam. Twarz zaczęła mnie piec od płaczu. - To dziecko nie będzie szczęśliwe! Nie będzie miało ojca, normalnego domu! Zresztą, ja mam dopiero 16 lat! Całe życie przede mną! Do tego nie mam gdzie mieszkać. To nie jest najlepszy czas na dziecko!
- Dan... - Lou szepnął niepewnie, wtulając twarz w moje włosy. - Zawsze.... Zawsze... Ja mógłbym być... Ja chcę być... chcę być ojcem tego dziecka!
Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, zadzierając głowę, aby spojrzeć w jego niesamowite i hipnotyzujące oczy.
- Dziękuję! Dziękuję, że mogę na ciebie liczyć. Jestem wdzięczna, Lou. Naprawdę. Będę pamiętać.
Chłopak uśmiechnął się tylko i chwycił moje opuchnięte policzki. Patrząc mi głęboko w oczy, pochylił się nade mną, a kiedy nasze usta miały się ze sobą zetknąć usłyszałam ciche chrząknięcie. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni, spoglądając w stronę drzwi. Stali tam wszyscy i patrzyli się na nas dziwnie. Zachciało mi się płakać, jednak zacisnęłam usta w cienką linię i otarłam łzy wierzchem dłoni.
- Co się stało? - spytał Harry, a jego głos był jakby o oktawę wyższy.
- O mój boże, to coś złego. - powiedziała Sylvia, podchodząc do mnie i przytulając mnie do siebie.
Wszyscy momentalnie pobladli, nawet Niall, który stał w progu, opierając się o framugę. Wcześniej na jego twarzy nie malowały się żadne emocje, jednak teraz był wyraźnie zmartwiony.
- Ja... - głos mi drżał. Przyjaciele przyglądali mi się z niepokojem w oczach. - Ja, ja wpadłam.
Wszyscy zamarli, wwiercając się niemalże we mnie wzrokiem. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. To było okropne. Na całe szczęście Louis chcąc mnie jakoś podtrzymać na duchu chwycił moją dłoń. Posłałam mu za to pełne wdzięczności spojrzenie.
- Lou, to twoje dziecko? - spytał Liam, widząc nasze dłonie.
Mój przyjaciel otworzył usta, aby zaprzeczyć, jednak mu się to nie udało.
- Oczywiście. - odparł Niall przez zaciśnięte zęby. - Pieprzą się na okrągło. Prawda, Danielle?
Rozdziawiłam usta jak idiotka. Moje ręce opadły wzdłuż ciała. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam.
- Niall, nie przeginaj. - szepnął Lou, zaciskając dłonie w pięści.
- Ale to prawda. - blondyn jedynie wzruszył ramionami. - Od samego początku. Odkąd Danielle przyjechała do Londynu i zaczęła się z nami spotykać.
- Niall! - krzyknęłam. - Zamknij się wreszcie!
- Myśleliście, że możecie nas oślepić tą swoją przyjaźnią? - chłopak jednak wciąż ciągnął swój monolog, starając się najwyraźniej nam coś udowodnić. - Ale wczoraj wam się nie udało. Nakryłem was. A dzisiaj okazało się, że będziecie mieć bachora.
Łzy ponownie napłynęły do moich oczu. Czułam się bezsilna. Wcześniej uważałam Nialla za przyjaciela, jednak z czasem ta nasza "przyjaźń" się zmniejszała, z każdym kolejnym niemiłym słowem, które wydobyło się z jego ust, jednakże dzisiaj to już przesadził.
- Wyjdź. - szepnęłam ledwo słyszalnie. - Po prostu wyjdź i nie pokazuj mi się do cholery na oczy.
- Ale nie dość, że pieprzyliście się jak króliki, w tajemnicy przed wszystkimi, to jeszcze Danielle zdradzała swojego chłopaka, a Lou Eleanor. Nie dziwię się, że się rozstaliście, Tomlinson.
Tego już było zbyt wiele. Louis nie wytrzymał i rzucił się na Nialla z pięściami, a ten zamiast uciekać także ruszył do bójki. Zeskoczyłam z łóżka, ale stanęłam, nie wiedząc co robić. To wszystko zaczynało mnie przerastać. Na całe szczęście moi przyjaciele złapali ich tuż przed starciem. Harry naparł na bruneta, odpychając go lekko. Szybko złapał go za nadgarstki i wygiął do tyłu. Sylvia natomiast zaczęła go uspokajać. Liam i Zayn natomiast złapali Irlandczyka, po czym szybko wypchnęli go z sali. Oczywiście, nie obyło się bez przekleństw, które wylatywały z ust obojgu chłopaków. Czasem nawet zastanawiałam się, czy istnieją takie przekleństwa.
- Louis, spokojnie... - Podeszłam do chłopaka, chwytając go za rękę. - Potem to wyjaśnimy z ... nim. Na razie niech się uspokoi. Potem to ja skopię mu dupę. Dopóki jeszcze mogę.
Loueh wziął kilka głębszych oddechów, aby się uspokoić, a chwilę później tkwiłam w jego objęciach. Schował twarz w moich włosach, wdychając głęboko ich zapach. Najwidoczniej podziałało to na niego odprężająco, bo od razu się rozluźnił. Uśmiechnęłam się delikatnie. Usłyszałam jedynie, jak drzwi od sali cicho się zamykają, a później tylko jak Sylvia mówiła do kogoś podniesionym głosem. Domyśliłam się, że jej ofiarą był Niall, jednak się tym nie przejmowałam.
- Danielle... - Spojrzałam mu w oczy, a jako, że był wyższy musiałam zadrzeć głowę. Ujrzałam na jego twarzy malujący się uśmiech, jednak wciąż był trochę zdenerwowany.
- Hmm? - Kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze, kiedy chłopak kciukiem starł łzę z mojego policzka.
Nic nie odpowiedział. Po prostu chwycił moją twarz w obie dłonie i złożył na wargach delikatny pocałunek.
Wróciłam z Sylvią do domu po godzinie dwudziestej. Od razu skierowałyśmy się do kuchni, z chęcią napicia się herbaty i zrobienia kolacji. Ja nie byłam głodna, jednak moja przyjaciółka uparła się, że to dla dobra maluszka, który rozwija się w moim brzuchu. Zaśmiałam się tylko, twierdząc, że jednak coś zjem. Byłyśmy w trakcie robienia sosu do spaghetti, na które miałam ogromną ochotę, kiedy Sylvia w końcu zapytała o to, co ją ciekawiło przez cały dzień.
- D, ty jesteś z Lou? - spytała, krojąc cebulę.
- Nie wiem. - mruknęłam, mieszając makaron. - Nie jestem pewna, czy jestem gotowa na nowy związek. Bądź co bądź, ale Matt mnie zranił.
- Wiem to, misia. Ale nie możesz się zamykać przed światem, przed facetami, bo tak nie da się żyć. No, chyba, że chcesz być starą panną z milionem kotów.
- Harry by mnie pewnie często odwiedzał. - Zaśmiałyśmy się cicho.
- Chcę tylko powiedzieć, że Louis jest dobrym facetem. I widzę, jak na ciebie patrzy.
- Muszę ci coś powiedzieć.... - zagryzłam wargi.
- Hymm? - Dziewczyna wsadziła sobie do ust łyżkę umoczoną w sosie i przy okazji poparzyła się. - Aua, cholera.
- Louis chce... chce mi pomóc wychować dziecko. - wyszeptałam, kładąc dłoń na moim płaskim jeszcze brzuchu.
Sylvia nabrała powietrza w płuca.
- Boże drogi, bierz się za niego! - krzyknęła mi prosto w twarz, a moja brew uniosła się lekko ku górze.
- Ale... ja nie jestem jeszcze gotowa.... - jęknęłam cicho.
- Nie chcę cię do niczego namawiać, ale może warto spróbować? Rzucić się na głęboką wodę? No wiesz, raz spadasz z konia to od razu na niego wsiadasz.
Parsknęłam śmiechem, słysząc to głupie porównanie. Wyjęłam z jednej z szafek durszlak, po czym wsadziłam go do zlewu. Odcedziłam makaron.
- Dan... Ja widzę, jak on na ciebie patrzy. Jak się zachowuje, kiedy jesteś obok. Kiedy wyjechałaś, on wrócił. Nawet się do nikogo nie odzywał. Po prostu poszedł przygnębiony do siebie, trzaskając drzwiami. Podobno nie wychodził przez dłuższy czas, aż w końcu porozmawiał z nim... Niall. Potem i tak chodził przygnębiony. Aż do twojego powrotu.
Westchnęłam cicho, spoglądając na sos. Szybko wyjęłam dwa talerze, nałożyłam trochę makaronu, po czym polałam go sosem. Postawiłam dwa talerze na stole, na przeciwko siebie. Usiadłam przy jednym talerzu, jednak nic nie tknęłam.
- Jedz. - rozkazała mi Sylvia, pałaszując swoją porcję.
Zagryzłam wargę, chwytając widelec, na który po chwili nawinęłam trochę spaghetti. Wsadziłam jedzenie do ust, powoli je przeżuwając. Wciąż biłam się z myślami. Czyżby Lou naprawdę coś do mnie czuł? A może to było tylko chwilowe zauroczenie? Potrząsnęłam głową, starając się odpędzić wszystkie myśli.
- Wiem, czemu Lou wrócił wtedy taki... przybity. - szepnęłam, kiedy blondynka skończyła jeść swoją porcję.
- Jak to? - wytarła usta chusteczką.
- No bo wtedy, kiedy mnie odwiózł na stację, pierwszy raz się całowaliśmy. W sensie... On mnie pocałował. A ja oddałam.
Dziewczyna niemal nie wypluła na mnie herbaty, którą właśnie piła.
- A wtedy obydwoje byliśmy w związku. I myślę, że to dlatego wrócił przygnębiony. - dodałam szybko, widząc, że moja przyjaciółka chce coś powiedzieć.
- Czemu mówisz mi o tym dopiero teraz, do cholery jasnej? - wrzasnęła, a ja lekko podskoczyłam ze strachu.
- Bo nie chcieliśmy się z tym tak afiszować. Zresztą, miałam nadzieję, że to było tylko jednorazowe i ustaliliśmy, że nic nikomu nie powiemy. No i to tak trochę zaliczało się do zdrady, a Lou był wtedy z El i w ogóle. Wszystko się zjebało. - opuściłam głowę i zaczęłam wpatrywać się w mój niemalże pełny talerz.
- Wcale nie. - Sylvia podeszła do mnie i przytuliła. - Czasem musi padać, żeby potem wyszło słońce.
Uśmiechnęłam się delikatnie, także wstając. Odwzajemniłam uścisk.
- Dziękuję.
- Obejrzymy film? - spytała, idąc do salonu.
Podążyłam za nią, po drodze biorąc herbaty. Odstawiłam dwa kubki na stoik.
- Zaraz wrócę.
Pobiegłam na górę, gdzie były wszystkie już pudła. Westchnęłam cicho, po czym z wzięłam piżamę i poszłam się umyć. Po niecałych dziesięciu minutach, kiedy byłam już odświeżona stanęłam przed wielkim lustrze w moim pokoju. Uniosłam delikatnie bluzkę, odsłaniając brzuch. Może i było za wcześnie, aby było widać ciążę, jednak ja miałam wrażenie, że już nie jest taki płaski jak poprzednio.
- D, żyjesz? - Sylvia weszła do mojego pokoju, a ja szybko zasłoniłam brzuch, wstydząc się jakby tego, że go oglądałam.
- Mhm, już idę. - powiedziałam, związując włosy czarną gumką.
Zeszłam na dół, gdzie była już moja przyjaciółka. Usiadłam obok niej na kanapie, uprzednio przykrywając się kocem. Wzięłam ze stolika gorącą herbatę i upiłam łyk.
Oglądałyśmy jakiś beznadziejny film, który chyba miał być komedią, jednak coś się nie udało.
- Sylvia... - przytuliłam się do dziewczyny, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Co jest? - dziewczyna zaczęła głaskać mnie po głowie.
- Przepraszam. Za zepsucie twojej randki z Malikiem. Nie chciałam. Przepraszam.
Dziewczyna jedynie zaśmiała się serdecznie, nie przestając mnie głaskać.
- Nic się nie stało, misia. Przełożyliśmy to na następny weekend, bo w ten chłopcy mają promocję płyty.
Pokiwałam głową i położyłam głowę na kolanach przyjaciółki. Wróciłyśmy do oglądania tego dennego filmu, a ja w połowie usnęłam wykończona wydarzeniami z dzisiejszego dnia.
Taki denny ten rozdział. Przepraszam. :< Coś ostatnio dużo przepraszam, haha. :D
Moje życie nagle się zawaliło. Wpadłam. Wpadłam za pierwszym razem i jeszcze do tego z osobą, której szczerze nienawidzę. W moich oczach pojawiły się łzy, a Louis puścił moją dłoń i złapał się za włosy. Widziałam na jego twarzy przerażenie, chociaż wiedział, że to nie jego dziecko, więc nawet nie rozumiałam, czemu się przejął.
- Który tydzień? - spytałam, wpatrując się tempo w przestrzeń. Po moich policzkach leciały strużki łez.
- To dość wcześnie, bo.. dopiero trzeci tydzień. - lekarz odchrząknął. - Widzę, że nie spodziewali się tego państwo. Zawsze są różne możliwości, proszę nie zapominać. Przy recepcji są przeróżne ulotki. Proszę się tam także zapisać na następną wizytę, która powinna odbyć się za miesiąc. Życzę państwu powodzenia. Przyda się.
Lekarz wyszedł, zostawiając nas samych. Po moich policzkach spływał potok łez. Nic nie szło po mojej myśli.
Lou w końcu podszedł do mnie i objął ramionami.
- Nie płacz, mała. - szepnął, a ja załkałam jeszcze bardziej. - Dziecko to wspaniała rzecz!
- Ale Lou! - jęknęłam. Twarz zaczęła mnie piec od płaczu. - To dziecko nie będzie szczęśliwe! Nie będzie miało ojca, normalnego domu! Zresztą, ja mam dopiero 16 lat! Całe życie przede mną! Do tego nie mam gdzie mieszkać. To nie jest najlepszy czas na dziecko!
- Dan... - Lou szepnął niepewnie, wtulając twarz w moje włosy. - Zawsze.... Zawsze... Ja mógłbym być... Ja chcę być... chcę być ojcem tego dziecka!
Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, zadzierając głowę, aby spojrzeć w jego niesamowite i hipnotyzujące oczy.
- Dziękuję! Dziękuję, że mogę na ciebie liczyć. Jestem wdzięczna, Lou. Naprawdę. Będę pamiętać.
Chłopak uśmiechnął się tylko i chwycił moje opuchnięte policzki. Patrząc mi głęboko w oczy, pochylił się nade mną, a kiedy nasze usta miały się ze sobą zetknąć usłyszałam ciche chrząknięcie. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni, spoglądając w stronę drzwi. Stali tam wszyscy i patrzyli się na nas dziwnie. Zachciało mi się płakać, jednak zacisnęłam usta w cienką linię i otarłam łzy wierzchem dłoni.
- Co się stało? - spytał Harry, a jego głos był jakby o oktawę wyższy.
- O mój boże, to coś złego. - powiedziała Sylvia, podchodząc do mnie i przytulając mnie do siebie.
Wszyscy momentalnie pobladli, nawet Niall, który stał w progu, opierając się o framugę. Wcześniej na jego twarzy nie malowały się żadne emocje, jednak teraz był wyraźnie zmartwiony.
- Ja... - głos mi drżał. Przyjaciele przyglądali mi się z niepokojem w oczach. - Ja, ja wpadłam.
Wszyscy zamarli, wwiercając się niemalże we mnie wzrokiem. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. To było okropne. Na całe szczęście Louis chcąc mnie jakoś podtrzymać na duchu chwycił moją dłoń. Posłałam mu za to pełne wdzięczności spojrzenie.
- Lou, to twoje dziecko? - spytał Liam, widząc nasze dłonie.
Mój przyjaciel otworzył usta, aby zaprzeczyć, jednak mu się to nie udało.
- Oczywiście. - odparł Niall przez zaciśnięte zęby. - Pieprzą się na okrągło. Prawda, Danielle?
Rozdziawiłam usta jak idiotka. Moje ręce opadły wzdłuż ciała. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam.
- Niall, nie przeginaj. - szepnął Lou, zaciskając dłonie w pięści.
- Ale to prawda. - blondyn jedynie wzruszył ramionami. - Od samego początku. Odkąd Danielle przyjechała do Londynu i zaczęła się z nami spotykać.
- Niall! - krzyknęłam. - Zamknij się wreszcie!
- Myśleliście, że możecie nas oślepić tą swoją przyjaźnią? - chłopak jednak wciąż ciągnął swój monolog, starając się najwyraźniej nam coś udowodnić. - Ale wczoraj wam się nie udało. Nakryłem was. A dzisiaj okazało się, że będziecie mieć bachora.
Łzy ponownie napłynęły do moich oczu. Czułam się bezsilna. Wcześniej uważałam Nialla za przyjaciela, jednak z czasem ta nasza "przyjaźń" się zmniejszała, z każdym kolejnym niemiłym słowem, które wydobyło się z jego ust, jednakże dzisiaj to już przesadził.
- Wyjdź. - szepnęłam ledwo słyszalnie. - Po prostu wyjdź i nie pokazuj mi się do cholery na oczy.
- Ale nie dość, że pieprzyliście się jak króliki, w tajemnicy przed wszystkimi, to jeszcze Danielle zdradzała swojego chłopaka, a Lou Eleanor. Nie dziwię się, że się rozstaliście, Tomlinson.
Tego już było zbyt wiele. Louis nie wytrzymał i rzucił się na Nialla z pięściami, a ten zamiast uciekać także ruszył do bójki. Zeskoczyłam z łóżka, ale stanęłam, nie wiedząc co robić. To wszystko zaczynało mnie przerastać. Na całe szczęście moi przyjaciele złapali ich tuż przed starciem. Harry naparł na bruneta, odpychając go lekko. Szybko złapał go za nadgarstki i wygiął do tyłu. Sylvia natomiast zaczęła go uspokajać. Liam i Zayn natomiast złapali Irlandczyka, po czym szybko wypchnęli go z sali. Oczywiście, nie obyło się bez przekleństw, które wylatywały z ust obojgu chłopaków. Czasem nawet zastanawiałam się, czy istnieją takie przekleństwa.
- Louis, spokojnie... - Podeszłam do chłopaka, chwytając go za rękę. - Potem to wyjaśnimy z ... nim. Na razie niech się uspokoi. Potem to ja skopię mu dupę. Dopóki jeszcze mogę.
Loueh wziął kilka głębszych oddechów, aby się uspokoić, a chwilę później tkwiłam w jego objęciach. Schował twarz w moich włosach, wdychając głęboko ich zapach. Najwidoczniej podziałało to na niego odprężająco, bo od razu się rozluźnił. Uśmiechnęłam się delikatnie. Usłyszałam jedynie, jak drzwi od sali cicho się zamykają, a później tylko jak Sylvia mówiła do kogoś podniesionym głosem. Domyśliłam się, że jej ofiarą był Niall, jednak się tym nie przejmowałam.
- Danielle... - Spojrzałam mu w oczy, a jako, że był wyższy musiałam zadrzeć głowę. Ujrzałam na jego twarzy malujący się uśmiech, jednak wciąż był trochę zdenerwowany.
- Hmm? - Kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze, kiedy chłopak kciukiem starł łzę z mojego policzka.
Nic nie odpowiedział. Po prostu chwycił moją twarz w obie dłonie i złożył na wargach delikatny pocałunek.
Wróciłam z Sylvią do domu po godzinie dwudziestej. Od razu skierowałyśmy się do kuchni, z chęcią napicia się herbaty i zrobienia kolacji. Ja nie byłam głodna, jednak moja przyjaciółka uparła się, że to dla dobra maluszka, który rozwija się w moim brzuchu. Zaśmiałam się tylko, twierdząc, że jednak coś zjem. Byłyśmy w trakcie robienia sosu do spaghetti, na które miałam ogromną ochotę, kiedy Sylvia w końcu zapytała o to, co ją ciekawiło przez cały dzień.
- D, ty jesteś z Lou? - spytała, krojąc cebulę.
- Nie wiem. - mruknęłam, mieszając makaron. - Nie jestem pewna, czy jestem gotowa na nowy związek. Bądź co bądź, ale Matt mnie zranił.
- Wiem to, misia. Ale nie możesz się zamykać przed światem, przed facetami, bo tak nie da się żyć. No, chyba, że chcesz być starą panną z milionem kotów.
- Harry by mnie pewnie często odwiedzał. - Zaśmiałyśmy się cicho.
- Chcę tylko powiedzieć, że Louis jest dobrym facetem. I widzę, jak na ciebie patrzy.
- Muszę ci coś powiedzieć.... - zagryzłam wargi.
- Hymm? - Dziewczyna wsadziła sobie do ust łyżkę umoczoną w sosie i przy okazji poparzyła się. - Aua, cholera.
- Louis chce... chce mi pomóc wychować dziecko. - wyszeptałam, kładąc dłoń na moim płaskim jeszcze brzuchu.
Sylvia nabrała powietrza w płuca.
- Boże drogi, bierz się za niego! - krzyknęła mi prosto w twarz, a moja brew uniosła się lekko ku górze.
- Ale... ja nie jestem jeszcze gotowa.... - jęknęłam cicho.
- Nie chcę cię do niczego namawiać, ale może warto spróbować? Rzucić się na głęboką wodę? No wiesz, raz spadasz z konia to od razu na niego wsiadasz.
Parsknęłam śmiechem, słysząc to głupie porównanie. Wyjęłam z jednej z szafek durszlak, po czym wsadziłam go do zlewu. Odcedziłam makaron.
- Dan... Ja widzę, jak on na ciebie patrzy. Jak się zachowuje, kiedy jesteś obok. Kiedy wyjechałaś, on wrócił. Nawet się do nikogo nie odzywał. Po prostu poszedł przygnębiony do siebie, trzaskając drzwiami. Podobno nie wychodził przez dłuższy czas, aż w końcu porozmawiał z nim... Niall. Potem i tak chodził przygnębiony. Aż do twojego powrotu.
Westchnęłam cicho, spoglądając na sos. Szybko wyjęłam dwa talerze, nałożyłam trochę makaronu, po czym polałam go sosem. Postawiłam dwa talerze na stole, na przeciwko siebie. Usiadłam przy jednym talerzu, jednak nic nie tknęłam.
- Jedz. - rozkazała mi Sylvia, pałaszując swoją porcję.
Zagryzłam wargę, chwytając widelec, na który po chwili nawinęłam trochę spaghetti. Wsadziłam jedzenie do ust, powoli je przeżuwając. Wciąż biłam się z myślami. Czyżby Lou naprawdę coś do mnie czuł? A może to było tylko chwilowe zauroczenie? Potrząsnęłam głową, starając się odpędzić wszystkie myśli.
- Wiem, czemu Lou wrócił wtedy taki... przybity. - szepnęłam, kiedy blondynka skończyła jeść swoją porcję.
- Jak to? - wytarła usta chusteczką.
- No bo wtedy, kiedy mnie odwiózł na stację, pierwszy raz się całowaliśmy. W sensie... On mnie pocałował. A ja oddałam.
Dziewczyna niemal nie wypluła na mnie herbaty, którą właśnie piła.
- A wtedy obydwoje byliśmy w związku. I myślę, że to dlatego wrócił przygnębiony. - dodałam szybko, widząc, że moja przyjaciółka chce coś powiedzieć.
- Czemu mówisz mi o tym dopiero teraz, do cholery jasnej? - wrzasnęła, a ja lekko podskoczyłam ze strachu.
- Bo nie chcieliśmy się z tym tak afiszować. Zresztą, miałam nadzieję, że to było tylko jednorazowe i ustaliliśmy, że nic nikomu nie powiemy. No i to tak trochę zaliczało się do zdrady, a Lou był wtedy z El i w ogóle. Wszystko się zjebało. - opuściłam głowę i zaczęłam wpatrywać się w mój niemalże pełny talerz.
- Wcale nie. - Sylvia podeszła do mnie i przytuliła. - Czasem musi padać, żeby potem wyszło słońce.
Uśmiechnęłam się delikatnie, także wstając. Odwzajemniłam uścisk.
- Dziękuję.
- Obejrzymy film? - spytała, idąc do salonu.
Podążyłam za nią, po drodze biorąc herbaty. Odstawiłam dwa kubki na stoik.
- Zaraz wrócę.
Pobiegłam na górę, gdzie były wszystkie już pudła. Westchnęłam cicho, po czym z wzięłam piżamę i poszłam się umyć. Po niecałych dziesięciu minutach, kiedy byłam już odświeżona stanęłam przed wielkim lustrze w moim pokoju. Uniosłam delikatnie bluzkę, odsłaniając brzuch. Może i było za wcześnie, aby było widać ciążę, jednak ja miałam wrażenie, że już nie jest taki płaski jak poprzednio.
- D, żyjesz? - Sylvia weszła do mojego pokoju, a ja szybko zasłoniłam brzuch, wstydząc się jakby tego, że go oglądałam.
- Mhm, już idę. - powiedziałam, związując włosy czarną gumką.
Zeszłam na dół, gdzie była już moja przyjaciółka. Usiadłam obok niej na kanapie, uprzednio przykrywając się kocem. Wzięłam ze stolika gorącą herbatę i upiłam łyk.
Oglądałyśmy jakiś beznadziejny film, który chyba miał być komedią, jednak coś się nie udało.
- Sylvia... - przytuliłam się do dziewczyny, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Co jest? - dziewczyna zaczęła głaskać mnie po głowie.
- Przepraszam. Za zepsucie twojej randki z Malikiem. Nie chciałam. Przepraszam.
Dziewczyna jedynie zaśmiała się serdecznie, nie przestając mnie głaskać.
- Nic się nie stało, misia. Przełożyliśmy to na następny weekend, bo w ten chłopcy mają promocję płyty.
Pokiwałam głową i położyłam głowę na kolanach przyjaciółki. Wróciłyśmy do oglądania tego dennego filmu, a ja w połowie usnęłam wykończona wydarzeniami z dzisiejszego dnia.
Taki denny ten rozdział. Przepraszam. :< Coś ostatnio dużo przepraszam, haha. :D
Pomijając Nialla (-.-) ten rozdział jest po prostu Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww.
OdpowiedzUsuńTo jak Lou powiedział, że zaopiekuje się dzieckiem i ogólnie...
Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww....
Ty i Sylvia , tu i pewnie nie tu wyglądaacie jak siostry ^^ To takie kochane :3
Piękny ♥
Iza :D