Postanowiłam nie odchodzić, bo zżyłam się z Danielle, Sylvią, Lou, Hazzą, Liamem, Zaynem i Niallerem. :3
Szczerze mówiąc nie podoba mi się ten rozdział, dlatego też jest taki krótki.Mam szczerą nadzieję, że następne będą lepsze... ;>
Następny dzień był jednym z gorszych. Rano obudziłam się z bólem głowy i nadzieją, że to wszystko mi się przyśniło. Jednak wcale tak nie było.Byłam w ciąży, rozwijało się we mnie małe stworzenie, a ja nawet nie byłam gotowa na macierzyństwo. Wczoraj Niall zranił mnie bardziej niż Matt, Hayley i ojciec razem wzięci. Wydał nas bez skrupułów, nawet nie dając sobie wcześniej wytłumaczyć tamtej dość niezręcznej sytuacji. Co prawda nie było na to okazji, ale mógł poczekać na wyjaśnienia. Z drugiej strony zastanawiało mnie, czemu było w nim wtedy tyle nienawiści do mnie i do Lou. Jednak wolałam dzisiaj nie zawracać sobie tym głowy, w końcu musiałam wrócić do szkoły i nadrobić zaległości.
Oczywiście, nie obyło się od wizyty u dyrektora, a także nagany. Prawie zostałam zawieszona, jednak poszczęściło mi się. Pani Jenkins nie chciała mi odpuścić mojego niestosownego zachowania i podważenia jej autorytetu, przez co miałam zostać przez najbliższy miesiąc w kozie, napisać referat o historii Anglii. Jednak nie dziwiłam się za bardzo, a moja kara i tak wydawała mi się trochę łagodna, biorąc pod uwagę mój mały wybryk. Przez cały dzień byłam niezwykle roztargniona. Nie mogłam się na niczym skupić, a do tego co chwilę ktoś podchodził do mnie i gratulował. Nikt wcześniej bowiem nie odważył się nawet odpyskować pani Jenkins, a co dopiero wyjść z jej lekcji.
Po szkole i pierwszej kozie, wróciłam do domu, jednak długo w nim nie zawitałam. Szybko się odświeżyłam, zjadłam coś i wyruszyłam do centrum Londynu w poszukiwaniu pracy. W końcu udało mi się znaleźć posadę w przytulnej knajpce niedaleko London Eye w jednej z uliczek. Lokal nie był jakiś wyrafinowany, był... inny. Można było napić się tam kawy, zjeść ciasto domowej roboty, był nawet regał z książkami do użytku klientów. Ogólnie było bardzo przyjemnie i cieszę się, że tam weszłam. Zapytałam się miłej kobiety, która miała około czterdzieści lat o posadę kelnerki. Bardzo się ucieszyła i niemalże od razu przyjęła, uprzednio przeprowadzając ze mną niewielki wywiad, który wyglądał trochę jak ploteczki, a nie rozmowa o pracę. Udało mi się mi się ustalić godziny tak, aby nie gryzły się z godzinami w szkole. Uprzedziłam także moją nową szefową o moim stanie. Kobieta nie była zadowolona, jednak życzyła mi wszystkiego dobrego.
Kiedy wróciłam do domu, nogi wchodziły mi w tyłek. Dosłownie. Opadłam na kanapę, a Sylvia od razu przysiadła się do mnie.
- Gdzie byłaś? Nie powinnaś tak długo być poza domem. W twoim stanie...
- Boże, to dopiero wczesne tygodnie, spokojnie, misia! Nic mi się nie stanie! - zaśmiałam się cicho, zdejmując buty z nóg.
- Okej, okej.... Przynieść ci coś?
- Mhmm, jeśli byś mogła zrobić mi płatki i ciepłą herbatkę, byłabym wdzięczna.- powiedziałam, patrząc na przyjaciółkę ze słodką minką.
Dziewczyna od razu się zgodziła i poszła do kuchni. Ja natomiast wzięłam koc, położyłam się wygodnie i włączyłam telewizor. Leciało jakieś reality show, które nawet mnie nie zaciekawiło. Już miałam przełączyć, kiedy po całym salonie rozniosły się pierwsze dźwięki piosenki 30 seconds to mars - closer to the edge, powiadamiając mnie o próbie połączenia. Westchnęłam głośno, wyciągając komórkę. Spojrzałam na wyświetlacz. "Louis". Zagryzłam wargi, zastanawiając się, czy odebrać. Bałam się trochę rozmowy z nim. Wczoraj praktycznie zaproponował mi związek, a ja nie udzieliłam mu jasnej odpowiedzi.
- Odbierz. - usłyszałam głos przyjaciółki, która właśnie weszła do salonu z talerzem kanapek i kubkiem w ręce.
Wstrzymałam oddech, nawet nie wiedząc, czemu tak się denerwuję, i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Danielle! - usłyszałam zdyszany głos.
- Liam? - nie kryłam zdziwienia.
- No cześć. - ucieszył się. - Czemu dzwonisz?
- Liam... To ty zadzwoniłeś do mnie. I to do tego z telefonu Lou.
- Liam, ty jebnięty idioto, oddawaj ten telefon! - usłyszałam w słuchawce krzyk Tommo.
- No, to ten... Cześć, Dan!
- Pa, Liam.
- Dani... Przepraszam za niego, idiota jeden. - usłyszałam głos Lou w słuchawce.
- Nic się nie stało. - zaśmiałam się cicho.
- Jednak to dobrze, że zadzwonił, bo ja bym tego nie zrobił, a chciałem z tobą pogadać.
Mój żołądek podskoczył do gardła.
- O czym? - niepewność w moim głosie trochę mnie przestraszyła.
- Nie widzieliśmy się dzisiaj. - Nie odpowiedział na moje pytanie.- To przez ten cholerny wywiad.
- Wiem....
- I tęskniłem za tobą. Masz jutro czas?
- Lou....
- Jeśli tak wpadłbym po ciebie pod szkołę i poszlibyśmy gdzieś. Mam na myśli... na jakąś kolację albo coś.
- Lou.
- Hmm? - W końcu przestał wchodzić mi w słowo i zaczął słuchać.
- Nie mogę jutro. Mam pracę.
- Masz co?
- Mam pracę. - zaśmiałam się cicho, widząc minę Sylvii.
- Gdzie? - Lou i Sylvia spytali równocześnie, jednak moja przyjaciółka tylko poruszyła ustami.
- W kawiarni. Jestem kelnerką.
- Ale ty nie możesz! - Lou obruszył się. - Jesteś przecież w ciąży!
- Och, ty też zaczynasz? Nie jestem z porcelany, nic mi się nie stanie. Dziecku też nie. Tym bardziej, że to dopiero początki, więc mogę normalnie pracować.
- Ale ja wolę, żebyś sobie spokojnie odpoczywała w domu. Ja mam pieniądze na utrzymanie ciebie i dziecka.
- Lou, błagam cię, nie prowadźmy tej rozmowy przez telefon.
- Mam przyjechać? - spytał, a ja pokręciłam głową, mimo, że mnie nie widział.
- Nie.
- Przyjadę. Nie dam ci pracować w ciąży.
- Louis!
- Będę za piętnaście minut, góra. - rozłączył się.
- Super. Kurwa zajebiście. - wrzasnęłam, rzucając telefonem w kąt.
- Co jest?
- Nic. Lou tu przyjedzie zaraz. - powiedziałam, wstając z kanapy.
Pobiegłam szybko na górę, próbując się nie rozpłakać. Nie miałam ochoty się teraz kłócić, tym bardziej, że byłam cholernie zmęczona i wszystko mnie dzisiaj denerwowało. Wzięłam szybki prysznic i przebrana w wygodną piżamę, która składała się z króciutkich szortów i przykrótkiej bluzeczki na ramiączka koloru czerwonego, zbiegłam po schodach do salonu. Moja przyjaciółka siedziała na sofie, oglądając coś w telewizji.
- Chodź, puszczają wywiad chłopców.
Zajęłam miejsce obok niej. Wzięłam kubek ciepłej herbaty w dłonie, po czym pocałowałam Sylvię w policzek.
- Dzięki. Jesteś wielka.
- Więc chłopcy, kto z was jest w związku? Na pewno wasze fanki są tego ciekawe! - zadała pytanie dziennikarka, na co rękę podniósł tylko Liam, jednak Niall się zawahał i w połowie opuścił dłoń, co mnie zidziwiło. - Więc, tylko jeden z was jest zajęty? Reszta z was jest wolna?
Chłopcy jedynie pokiwali głowami.
- Więc, Liam... Opowiedz nam coś o swojej dziewczynie.
Liaś zaczął opowiadać o Danielle z dużym szacunkiem, a także bardzo widoczną miłością. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Marzyłam, aby ktoś wypowiadał się kiedyś o mnie w taki sposób.
- Niall, zauważyłam twoje wahanie. Wytłumaczyłbyś to? - spytała dziennikarka, kiedy Liam przestał opowiadać.
- Więc... Niechętnie to mówię, muszę przyznać, lecz jest pewna dziewczyna. Jednak nie chciałbym niczego zapeszać, bo to chyba za wcześnie.
- Mhmm, dziękuję, Niall. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze potoczy. - kobieta uśmiechnęła się delikatnie, a blondyn się zarumienił. - Louis, a co z tobą i Eleanor?
Chłopak odchrząknął cicho, zaczynając wiercić się na krześle.
- Cóż, - zaczął, starannie dobierając słowa. - Mamy od siebie... przerwę. Tak, myślę, że tak to można ująć. Ostatnio się nie dogadywaliśmy zbyt dobrze, więc wspólnie podjęliśmy tą decyzję.
- No, Lou, powiedz co jeszcze skłoniło cię do zakończenia związku z El. - Niall szturchnął bruneta w ramię, a co on spojrzał na niego wilkiem.
Moje serce zatrzymało się, aby ruszyć po chwili w szaleńczym tempie.
- Cholera, zabiję go. - powiedziałam, ściskając dłonie w pięści, a Sylvia tylko poklepała mnie po kolanie.
- Brały w waszej decyzji osoby trzecie? - spytała dociekliwa kobieta.
- Erm.... - Lou ponownie chrząknął. - W pewnym sensie.
- Opowiedz nam o tym. Zapewne wasze fanki chciałyby się o tym dowiedzieć.
- Hmm... Więc jest pewna dziewczyna, nasza wspólna przyjaciółka, jest naprawdę kochana, a jeszcze teraz spodziewa się dziecka...
- To twoje dziecko? - przerwała mu kobieta.
- Nie, nie. Jednak ja się nim zajmę. Dzieckiem i Danielle.
- Interesujące... - mina kobiety mówiła wszystko, co o mnie myśli. -Więc jesteście razem, tak?
- Nie... jednak zobaczymy jak się wszystko ułoży.
- Dobrze, trzymamy kciuki. - spojrzała w kamerę. - To już wszystko na dziś, moimi gośćmi byli One... - wyłączyłam telewizor, zrywając się przy tym z kanapy.
- Mówiłam, że zabiję Nialla? Teraz dołączy do niego Lou! - wrzasnęłam, chodząc po pokoju. - Zrobił ze mnie dziwkę! Jak to w ogóle zabrzmiało?! "Nie moje, ona wpadła". Zabiję go. Lepiej, żeby w ogóle nie pokazywał mi się na oczy z tą bandą tępaków!
- Kto ma ci się nie pokazywać na oczy? - usłyszałam głos Lou. - Czemu jesteś wściekła? Nie powinnaś się denerwować, to zaszkodzi dziecku, lepiej usiądź.
Wszystko się we mnie zagotowało. Kolejny raz tego wieczoru. Spojrzałam na niego wilkiem, zaciskając pięści. Podeszłam do chłopaka, starając się jak najbardziej hamować.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić i co jest dla mnie dobre, a co nie! - wysyczałam przez zęby.
- Spokojnie, Dan, ja chcę tylko dla ciebie jak najlepiej. - chłopak chciał złapać mnie za rękę, jednak się odsunęłam.
- Jasne, chcesz dla mnie jak najlepiej, jednak na chęci najwidoczniej tylko się kończy! - wrzasnęłam.
Lou zmarszczył jedynie czoło, nie wiedząc o czym mówię. Stał tylko i wpatrywał się we mnie głupkowato, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło, jednak starałam się uspokoić.
- Mówiłeś w telewizji o mojej ciąży, doprawiając, że dziecko nie jest twoje, robiąc ze mnie przy okazji dziwkę. A, no i powiedziałeś, że ukradłam chłopaka Eleanor. Dzięki, serio.Bardzo mi to pomogło.
Westchnęłam cicho, po czym odwróciłam się na pięcie i skierowałam się do mojego pokoju.
- Danielle, oczekaj. - poczułam, jak Lou łapie mnie za nadgarstek.
Zatrzymałam się i zerknęłam na niego, co przyszło mi z trudem. Nie chciałam z nim teraz rozmawiać. Upokorzył mnie przed całą Anglią. Ba, jeśli nie przed całym światem.
- Daj mi czas, Lou. - szepnęłam, starając się powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. - Potrzebuję czasu. Przepraszam.
Zebrałam się w sobie i z naprawdę wielkim trudem weszłam do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi przed nosem chłopaka, widząc przy okazji szok i ból malujący się na jego twarzy.
Zróbcie mi prezent na urodziny, proszę i dobijcie do 10 komentarzy. :D XD
Szczerze mówiąc nie podoba mi się ten rozdział, dlatego też jest taki krótki.Mam szczerą nadzieję, że następne będą lepsze... ;>
Następny dzień był jednym z gorszych. Rano obudziłam się z bólem głowy i nadzieją, że to wszystko mi się przyśniło. Jednak wcale tak nie było.Byłam w ciąży, rozwijało się we mnie małe stworzenie, a ja nawet nie byłam gotowa na macierzyństwo. Wczoraj Niall zranił mnie bardziej niż Matt, Hayley i ojciec razem wzięci. Wydał nas bez skrupułów, nawet nie dając sobie wcześniej wytłumaczyć tamtej dość niezręcznej sytuacji. Co prawda nie było na to okazji, ale mógł poczekać na wyjaśnienia. Z drugiej strony zastanawiało mnie, czemu było w nim wtedy tyle nienawiści do mnie i do Lou. Jednak wolałam dzisiaj nie zawracać sobie tym głowy, w końcu musiałam wrócić do szkoły i nadrobić zaległości.
Oczywiście, nie obyło się od wizyty u dyrektora, a także nagany. Prawie zostałam zawieszona, jednak poszczęściło mi się. Pani Jenkins nie chciała mi odpuścić mojego niestosownego zachowania i podważenia jej autorytetu, przez co miałam zostać przez najbliższy miesiąc w kozie, napisać referat o historii Anglii. Jednak nie dziwiłam się za bardzo, a moja kara i tak wydawała mi się trochę łagodna, biorąc pod uwagę mój mały wybryk. Przez cały dzień byłam niezwykle roztargniona. Nie mogłam się na niczym skupić, a do tego co chwilę ktoś podchodził do mnie i gratulował. Nikt wcześniej bowiem nie odważył się nawet odpyskować pani Jenkins, a co dopiero wyjść z jej lekcji.
Po szkole i pierwszej kozie, wróciłam do domu, jednak długo w nim nie zawitałam. Szybko się odświeżyłam, zjadłam coś i wyruszyłam do centrum Londynu w poszukiwaniu pracy. W końcu udało mi się znaleźć posadę w przytulnej knajpce niedaleko London Eye w jednej z uliczek. Lokal nie był jakiś wyrafinowany, był... inny. Można było napić się tam kawy, zjeść ciasto domowej roboty, był nawet regał z książkami do użytku klientów. Ogólnie było bardzo przyjemnie i cieszę się, że tam weszłam. Zapytałam się miłej kobiety, która miała około czterdzieści lat o posadę kelnerki. Bardzo się ucieszyła i niemalże od razu przyjęła, uprzednio przeprowadzając ze mną niewielki wywiad, który wyglądał trochę jak ploteczki, a nie rozmowa o pracę. Udało mi się mi się ustalić godziny tak, aby nie gryzły się z godzinami w szkole. Uprzedziłam także moją nową szefową o moim stanie. Kobieta nie była zadowolona, jednak życzyła mi wszystkiego dobrego.
Kiedy wróciłam do domu, nogi wchodziły mi w tyłek. Dosłownie. Opadłam na kanapę, a Sylvia od razu przysiadła się do mnie.
- Gdzie byłaś? Nie powinnaś tak długo być poza domem. W twoim stanie...
- Boże, to dopiero wczesne tygodnie, spokojnie, misia! Nic mi się nie stanie! - zaśmiałam się cicho, zdejmując buty z nóg.
- Okej, okej.... Przynieść ci coś?
- Mhmm, jeśli byś mogła zrobić mi płatki i ciepłą herbatkę, byłabym wdzięczna.- powiedziałam, patrząc na przyjaciółkę ze słodką minką.
Dziewczyna od razu się zgodziła i poszła do kuchni. Ja natomiast wzięłam koc, położyłam się wygodnie i włączyłam telewizor. Leciało jakieś reality show, które nawet mnie nie zaciekawiło. Już miałam przełączyć, kiedy po całym salonie rozniosły się pierwsze dźwięki piosenki 30 seconds to mars - closer to the edge, powiadamiając mnie o próbie połączenia. Westchnęłam głośno, wyciągając komórkę. Spojrzałam na wyświetlacz. "Louis". Zagryzłam wargi, zastanawiając się, czy odebrać. Bałam się trochę rozmowy z nim. Wczoraj praktycznie zaproponował mi związek, a ja nie udzieliłam mu jasnej odpowiedzi.
- Odbierz. - usłyszałam głos przyjaciółki, która właśnie weszła do salonu z talerzem kanapek i kubkiem w ręce.
Wstrzymałam oddech, nawet nie wiedząc, czemu tak się denerwuję, i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Danielle! - usłyszałam zdyszany głos.
- Liam? - nie kryłam zdziwienia.
- No cześć. - ucieszył się. - Czemu dzwonisz?
- Liam... To ty zadzwoniłeś do mnie. I to do tego z telefonu Lou.
- Liam, ty jebnięty idioto, oddawaj ten telefon! - usłyszałam w słuchawce krzyk Tommo.
- No, to ten... Cześć, Dan!
- Pa, Liam.
- Dani... Przepraszam za niego, idiota jeden. - usłyszałam głos Lou w słuchawce.
- Nic się nie stało. - zaśmiałam się cicho.
- Jednak to dobrze, że zadzwonił, bo ja bym tego nie zrobił, a chciałem z tobą pogadać.
Mój żołądek podskoczył do gardła.
- O czym? - niepewność w moim głosie trochę mnie przestraszyła.
- Nie widzieliśmy się dzisiaj. - Nie odpowiedział na moje pytanie.- To przez ten cholerny wywiad.
- Wiem....
- I tęskniłem za tobą. Masz jutro czas?
- Lou....
- Jeśli tak wpadłbym po ciebie pod szkołę i poszlibyśmy gdzieś. Mam na myśli... na jakąś kolację albo coś.
- Lou.
- Hmm? - W końcu przestał wchodzić mi w słowo i zaczął słuchać.
- Nie mogę jutro. Mam pracę.
- Masz co?
- Mam pracę. - zaśmiałam się cicho, widząc minę Sylvii.
- Gdzie? - Lou i Sylvia spytali równocześnie, jednak moja przyjaciółka tylko poruszyła ustami.
- W kawiarni. Jestem kelnerką.
- Ale ty nie możesz! - Lou obruszył się. - Jesteś przecież w ciąży!
- Och, ty też zaczynasz? Nie jestem z porcelany, nic mi się nie stanie. Dziecku też nie. Tym bardziej, że to dopiero początki, więc mogę normalnie pracować.
- Ale ja wolę, żebyś sobie spokojnie odpoczywała w domu. Ja mam pieniądze na utrzymanie ciebie i dziecka.
- Lou, błagam cię, nie prowadźmy tej rozmowy przez telefon.
- Mam przyjechać? - spytał, a ja pokręciłam głową, mimo, że mnie nie widział.
- Nie.
- Przyjadę. Nie dam ci pracować w ciąży.
- Louis!
- Będę za piętnaście minut, góra. - rozłączył się.
- Super. Kurwa zajebiście. - wrzasnęłam, rzucając telefonem w kąt.
- Co jest?
- Nic. Lou tu przyjedzie zaraz. - powiedziałam, wstając z kanapy.
Pobiegłam szybko na górę, próbując się nie rozpłakać. Nie miałam ochoty się teraz kłócić, tym bardziej, że byłam cholernie zmęczona i wszystko mnie dzisiaj denerwowało. Wzięłam szybki prysznic i przebrana w wygodną piżamę, która składała się z króciutkich szortów i przykrótkiej bluzeczki na ramiączka koloru czerwonego, zbiegłam po schodach do salonu. Moja przyjaciółka siedziała na sofie, oglądając coś w telewizji.
- Chodź, puszczają wywiad chłopców.
Zajęłam miejsce obok niej. Wzięłam kubek ciepłej herbaty w dłonie, po czym pocałowałam Sylvię w policzek.
- Dzięki. Jesteś wielka.
- Więc chłopcy, kto z was jest w związku? Na pewno wasze fanki są tego ciekawe! - zadała pytanie dziennikarka, na co rękę podniósł tylko Liam, jednak Niall się zawahał i w połowie opuścił dłoń, co mnie zidziwiło. - Więc, tylko jeden z was jest zajęty? Reszta z was jest wolna?
Chłopcy jedynie pokiwali głowami.
- Więc, Liam... Opowiedz nam coś o swojej dziewczynie.
Liaś zaczął opowiadać o Danielle z dużym szacunkiem, a także bardzo widoczną miłością. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Marzyłam, aby ktoś wypowiadał się kiedyś o mnie w taki sposób.
- Niall, zauważyłam twoje wahanie. Wytłumaczyłbyś to? - spytała dziennikarka, kiedy Liam przestał opowiadać.
- Więc... Niechętnie to mówię, muszę przyznać, lecz jest pewna dziewczyna. Jednak nie chciałbym niczego zapeszać, bo to chyba za wcześnie.
- Mhmm, dziękuję, Niall. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze potoczy. - kobieta uśmiechnęła się delikatnie, a blondyn się zarumienił. - Louis, a co z tobą i Eleanor?
Chłopak odchrząknął cicho, zaczynając wiercić się na krześle.
- Cóż, - zaczął, starannie dobierając słowa. - Mamy od siebie... przerwę. Tak, myślę, że tak to można ująć. Ostatnio się nie dogadywaliśmy zbyt dobrze, więc wspólnie podjęliśmy tą decyzję.
- No, Lou, powiedz co jeszcze skłoniło cię do zakończenia związku z El. - Niall szturchnął bruneta w ramię, a co on spojrzał na niego wilkiem.
Moje serce zatrzymało się, aby ruszyć po chwili w szaleńczym tempie.
- Cholera, zabiję go. - powiedziałam, ściskając dłonie w pięści, a Sylvia tylko poklepała mnie po kolanie.
- Brały w waszej decyzji osoby trzecie? - spytała dociekliwa kobieta.
- Erm.... - Lou ponownie chrząknął. - W pewnym sensie.
- Opowiedz nam o tym. Zapewne wasze fanki chciałyby się o tym dowiedzieć.
- Hmm... Więc jest pewna dziewczyna, nasza wspólna przyjaciółka, jest naprawdę kochana, a jeszcze teraz spodziewa się dziecka...
- To twoje dziecko? - przerwała mu kobieta.
- Nie, nie. Jednak ja się nim zajmę. Dzieckiem i Danielle.
- Interesujące... - mina kobiety mówiła wszystko, co o mnie myśli. -Więc jesteście razem, tak?
- Nie... jednak zobaczymy jak się wszystko ułoży.
- Dobrze, trzymamy kciuki. - spojrzała w kamerę. - To już wszystko na dziś, moimi gośćmi byli One... - wyłączyłam telewizor, zrywając się przy tym z kanapy.
- Mówiłam, że zabiję Nialla? Teraz dołączy do niego Lou! - wrzasnęłam, chodząc po pokoju. - Zrobił ze mnie dziwkę! Jak to w ogóle zabrzmiało?! "Nie moje, ona wpadła". Zabiję go. Lepiej, żeby w ogóle nie pokazywał mi się na oczy z tą bandą tępaków!
- Kto ma ci się nie pokazywać na oczy? - usłyszałam głos Lou. - Czemu jesteś wściekła? Nie powinnaś się denerwować, to zaszkodzi dziecku, lepiej usiądź.
Wszystko się we mnie zagotowało. Kolejny raz tego wieczoru. Spojrzałam na niego wilkiem, zaciskając pięści. Podeszłam do chłopaka, starając się jak najbardziej hamować.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić i co jest dla mnie dobre, a co nie! - wysyczałam przez zęby.
- Spokojnie, Dan, ja chcę tylko dla ciebie jak najlepiej. - chłopak chciał złapać mnie za rękę, jednak się odsunęłam.
- Jasne, chcesz dla mnie jak najlepiej, jednak na chęci najwidoczniej tylko się kończy! - wrzasnęłam.
Lou zmarszczył jedynie czoło, nie wiedząc o czym mówię. Stał tylko i wpatrywał się we mnie głupkowato, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło, jednak starałam się uspokoić.
- Mówiłeś w telewizji o mojej ciąży, doprawiając, że dziecko nie jest twoje, robiąc ze mnie przy okazji dziwkę. A, no i powiedziałeś, że ukradłam chłopaka Eleanor. Dzięki, serio.Bardzo mi to pomogło.
Westchnęłam cicho, po czym odwróciłam się na pięcie i skierowałam się do mojego pokoju.
- Danielle, oczekaj. - poczułam, jak Lou łapie mnie za nadgarstek.
Zatrzymałam się i zerknęłam na niego, co przyszło mi z trudem. Nie chciałam z nim teraz rozmawiać. Upokorzył mnie przed całą Anglią. Ba, jeśli nie przed całym światem.
- Daj mi czas, Lou. - szepnęłam, starając się powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. - Potrzebuję czasu. Przepraszam.
Zebrałam się w sobie i z naprawdę wielkim trudem weszłam do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi przed nosem chłopaka, widząc przy okazji szok i ból malujący się na jego twarzy.
Zróbcie mi prezent na urodziny, proszę i dobijcie do 10 komentarzy. :D XD
ueicurgfcouixgdecoriwtfpvb4fpcineyv
OdpowiedzUsuńJak to żadnego komentarza????? :o
Lolz -.-"
Szkoda bo rozdział świeeeeetny.
Louis nie powinien nic robić bez zgody Dan, bo to było szczerze powiedziawszy chamskie =.=
Ilekroć czytam o kimś kto jest w ciąży i idzie do pracy, a społeczeństwo się buntuje to się śmieję..... dziwne ale to było zabawne XD
Czekkkam na następny *-*