Stay
- Matt? - spytałam niepewnie.
Spojrzałam na Stylesa, który tylko wytrzeszczył oczy i wwiercał się we mnie wzrokiem.
- To prawda?! - powtórzył pytanie.
Z tonu jego głosu mogłam wywnioskować, że był wściekły. Za bardzo nie wiedziałam o co mu chodzi. Byłam za bardzo zaskoczona i zaszokowana tym telefonem, że nie kontaktowałam najlepiej.
- Ale co? - niepewność wręcz ode mnie biła.
- Och, Boże. - westchnął, podenerwowany, po czym wrzasną - Jesteś w ciąży?!
Moje serce stanęło, aby po chwili ruszyć szaleńczym tempem. Musiał oglądać wywiad chłopców, jednak nie wiem, skąd wiedział, że chodzi o mnie. Nie odzywałam się, co tylko potwierdziło jego słowa.
- Jest moje? - spytał zrezygnowany. - Czy zdradziłaś mnie jednym z tych pedałów?
- A kto ma być? Krasnoludek? - wrzasnęłam, czując, jak po policzkach spływają łzy. - Nie zdradziłam cię, tu dupku!
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - odezwał się po chwili.
Zagryzłam wargi. Zaskoczył mnie tym pytaniem, na które niestety nie znałam odpowiedzi. Nie wiedziałam, czy mu powiem. Oczywiście, powinien wiedzieć, że będzie ojcem, jednak to mogła być jedyna szansa, na normalne życie mojego dziecka, bez wścibskiego idioty.
Spojrzałam na Stylesa z nadzieją, że mi pomoże. On chwycił moją dłoń i uśmiechnął się delikatnie, starając się dodać mi otuchy.
- Danielle?
- Nie wiem! - warknęłam. - Nie mam czasu teraz z tobą rozmawiać.
Chciałam jak najprędzej zakończyć tę uporczywą rozmowę.
- Jeszcze nie skończyliśmy!
- Ależ owszem, skończyliśmy. Nie próbuj się ze mną... nami kontaktować.
Zbierając się na odwagę, wcisnęłam czerwony guzik, zakończając rozmowę. Pozwoliłam łzom spokojnie spłynąć po moich polikach, rozmazując makijaż.
Potrzebowałam teraz kogoś, kogo mogłabym przytulić, kto powiedziałby mi, że wszystko będzie dobrze, a ja bym uwierzyła, tak o. Potrzebowałam teraz Louis'ego.
Poczułam, jak Harry przyciąga mnie do siebie. Szczerze mówiąc zaskoczył mnie ten gest. Mimo, że ja i zielonooki nie dogadywaliśmy się najlepiej, było mi naprawdę miło, że chce mi pokazać wsparcie, na które mogę liczyć z jego strony. Uśmiechnęłam się lekko, szlochając w jego koszulę.
- Podwieźć cię? - spytał po chwili.
Wiedział doskonale, czego było mi trzeba.Cała zapłakana i zasmarkana, wyszłam z kuchni, a Harry poszedł do salonu. Po chwili wrócił z kluczami do auta. Szybko poprawiłam swój wygląd i mimo wszelkich starań, wciąż wyglądałam okropnie. Poszłam z chłopakiem do samochodu. Jechaliśmy w milczeniu, a ja wpatrywałam się w szybę, zastanawiając się, co zrobić.
- Dan, on nie chciał cię zranić... - zaczął Styles, kiedy byliśmy pod ich domem. - Od czasu waszej kłótni nigdzie nie wychodzi, nie spotyka się ze znajomymi. Do tego Niall ciągle mu dogryza... On naprawdę nie chciał.
Słysząc, co Horan robi, miałam ochotę znaleźć go i normalnie zabić. Jednak teraz nie miałam na to czasu. Nie chciałam sobie nim zawracać głowy w tym momencie.
- Wiem, Hazz. Też nie chciałam go zranić. Po prostu... Nagle znalazłam się na pierwszych stronach gazet, mówicie o mnie w telewizji... I jeszcze ciąża wyszła na jaw... To mnie przerosło i całą winę zwaliłam na Lou...
- Wiem. I on też wie. - chłopak posłał mi uśmiech. - A teraz idź. I powodzenia.
- Dzięki. Doceniam to. - odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go delikatnie w policzek. - Napiszę co i jak. Może.
Wysiadłam z pojazdu i podeszłam do drzwi. Usłyszałam, jak samochód rusza. Zostałam sama, przed wielkim domem w którym był chłopak, który był dla mnie praktycznie wszystkim. Dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo był dla mnie ważny.
Nie wiedziałam, czy mam zapukać, czy wejść ot tak. Jedyne co wiedziałam to to, że mój żołądek wywraca się z nerwów na drugą stronę. Chciałam zapukać, jednak kiedy moja dłoń miała dotknąć drewna, rozmyśliłam się. Miałam odejść, jednak drzwi w tym samym momencie otworzyły się, a w nich stanął Louis.
- Dan?
Mhm, teraz nie mogę uciec. Uśmiechnęłam się lekko zmieszana. Nie wiedziałam co mam robić więc tylko machnęłam do niego ręką. Niezręczność można było wręcz zobaczyć w powietrzu.
- Cześć, Lou.
Dopiero teraz zauważyłam, że wyglądał... dziwnie. Miał dwudniowy zarost, rozciągnięty dres i podkrążone oczy, a jego brązowe włosy sterczały na wszystkie strony.
Chłopak nic się nie odzywał, a moje serce biło coraz szybciej. Tak, jakby miało wyskoczyć zaraz z mojej piersi. Wbiłam wzrok w swoje buty, czekając, aż każe mi wracać do domu czy coś w tym rodzaju. Jakie było moje zdziwienie, kiedy poczułam jego silne ramiona oplatające mnie. Nie wytrzymałam i rozpłakałam się na dobre.
- Przepraszam. - Wychlipałam cicho, nadal chowając twarz w jego szyi.
- Ja też. Nie powinienem mówić o tobie w telewizji. Niepotrzebnie dałem się sprowokować tej dziennikarce i Niallowi. Nie chciałem ab...
Nie mogąc już dłużej wytrzymać, chwyciłam jego twarz w obie dłonie i zamknęłam usta namiętnym pocałunkiem. Najpierw był zaskoczony, jednak po niemalże sekundzie, ocknął się i oddał pocałunek. Wciągnął mnie do domu, zatrzaskując za mną drzwi, wciąż nie przerywając pocałunku. Przycisnął mnie do ściany, coraz brutalniej wpijając się w moje usta. Zarzuciłam mu ramiona na szyję i po chwili moje uda oplotły jego biodra. Dłonie wplątałam w jego potargane, brązowe włosy. Lou złapał mnie za pośladki, podtrzymując mnie, po czym poszedł w stronę sypialni dla gości, bo tylko ta nie była na piętrze. Szybko moje palce z włosów, przeniosły się pod jego koszulkę. Badałam dokładnie każdy centymetr jego brzucha, powoli pozbywając się jego koszulki, która parę sekund później leżała gdzieś w salonie. Moja bluzka też jakimś cudem leżała gdzieś rzucona. Przez prawie cały czas nasze usta były ze sobą złączone, a języki prawie walczyły o dominację. W końcu znaleźliśmy się w pokoju. Stanęłam na własnych nogach, jednak szybko znalazłam się na łóżku. Brunet przygniótł mnie swoim ciężarem, po czym zaczął składać delikatne pocałunki wzdłuż mojej żuchwy, potem zjechał na szyję, a dalej na dekolt, przy którym zatrzymał się na dłużej. Spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy, jednak w jego oczach widziałam pożądanie.
- Na pewno tego chcesz? - spytał, a ja jedynie skinęłam głową, nie mogąc wydusić z siebie dźwięku.
Posłał mi łobuzerski uśmiech, od którego zakręciło mi się w głowie, po czym powrócił do poprzedniej czynności, kierując się w dół brzucha, w którym i tak miałam stado motylków. Delikatnie rozpiął guzik moich spodni, po czym ściągną je bez problemu. Ponownie jego usta adnalazły moje. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się na nim i tym razem to ja składałam delikatnie pocałunki wzdłuż jego klatki piersiowej, aż do brzucha. Pozbyłam się jego dresów, nie odrywając ust od jego ciała. Złapałam zębami jego bokserki....
- Danielle! - poczułam szturchnięcie. - Halo? Ziemia do Dan!
Zobaczyłam machającą dłoń przed moimi oczami i twarz Hayley. Później do moich uszu dobiegły piski innych dziewczyn. Louis wyparował. Całe to wyobrażenie nagle prysnęło, jak bańka mydlana.
- Co? - spytałam, nie wiedząc co się dzieje.
- Dawaj bilety. Zaraz otwierają! Nie mogę uwierzyć, że ich zobaczymy! Pewnie Harry....
Przestałam słuchać Hayley, zdając sobie sprawę, że to była tylko moja chora wyobraźnia. Tak naprawdę nigdy nie poznałam One Direction i pewnie nigdy ich nie poznam, a Sylvia nie istnieje. Nie byłam w ciąży, Matt nie zdradzał mnie z Hayley... Byłyśmy tylko dwoma directionerkami, które czekały w tej chwili na koncert swoich idoli. Nigdy nie przeprowadziłam się do Londynu, mam normalną rodzinę, którą kocham.
Tak bardzo zaangażowałam się w ten "sen", że aż chciało mi się płakać. Czasem naprawdę nienawidziłam swojego mózgu, przez obrazy, które wytwarza.
Potrząsnęłam głową, musząc się otrząsnąć. Podałam Hayley jej bilet i przecisnęłyśmy się do wejścia. Za tym wejściem kryły się nasze wspólne marzenie, które miało się zaraz spełnić. Cała podekscytowana poszłam za Hayley na wielka arenę i pozwoliłam mojej małej wyimaginowanej przygodzie pozostać w mojej pamięci.
________________________________
I tak oto miłym akcentem kończę moją przygodę z tym opowiadaniem. ;> Szczerze mówiąc, trudno mi to zrobić, bo naprawdę się z nim zżyłam i będzie mi brakować myślenia co się może stać. Miałam tak dużo pomysłów na tego bloga, jednak nie miał on wystarczająco dużo czytelników, by ciągnąc go dalej. Tak więc dziękuję za każdy komentarz i przeczytany rozdział i przepraszam za moją niesystematyczność.
Dziękuję też Sylvii za pomoc w pisaniu i wymyślenie zakończenia. ;3 Pomagałaś mi i jestem cholernie wdzięczna, że jak dzieliłam się z Tobą moimi pomysłami mówiłaś co jest dobre, a co złe. ♥ Jesteś tak jakby współautorką tego bloga, haha. ♥
Przy następnych blogach będę się Ciebie pytać o rady, sialala. ♥
Tak więc... dziękuję jeszcze raz za każdy komentarz i zapraszam na drugiego bloga : o Narry'm. ♥ .
Nie mogę się nadziękować Wam, haha. XD Ostatni raz Wam dziękuję. :3
Danielle. ♥
- Matt? - spytałam niepewnie.
Spojrzałam na Stylesa, który tylko wytrzeszczył oczy i wwiercał się we mnie wzrokiem.
- To prawda?! - powtórzył pytanie.
Z tonu jego głosu mogłam wywnioskować, że był wściekły. Za bardzo nie wiedziałam o co mu chodzi. Byłam za bardzo zaskoczona i zaszokowana tym telefonem, że nie kontaktowałam najlepiej.
- Ale co? - niepewność wręcz ode mnie biła.
- Och, Boże. - westchnął, podenerwowany, po czym wrzasną - Jesteś w ciąży?!
Moje serce stanęło, aby po chwili ruszyć szaleńczym tempem. Musiał oglądać wywiad chłopców, jednak nie wiem, skąd wiedział, że chodzi o mnie. Nie odzywałam się, co tylko potwierdziło jego słowa.
- Jest moje? - spytał zrezygnowany. - Czy zdradziłaś mnie jednym z tych pedałów?
- A kto ma być? Krasnoludek? - wrzasnęłam, czując, jak po policzkach spływają łzy. - Nie zdradziłam cię, tu dupku!
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - odezwał się po chwili.
Zagryzłam wargi. Zaskoczył mnie tym pytaniem, na które niestety nie znałam odpowiedzi. Nie wiedziałam, czy mu powiem. Oczywiście, powinien wiedzieć, że będzie ojcem, jednak to mogła być jedyna szansa, na normalne życie mojego dziecka, bez wścibskiego idioty.
Spojrzałam na Stylesa z nadzieją, że mi pomoże. On chwycił moją dłoń i uśmiechnął się delikatnie, starając się dodać mi otuchy.
- Danielle?
- Nie wiem! - warknęłam. - Nie mam czasu teraz z tobą rozmawiać.
Chciałam jak najprędzej zakończyć tę uporczywą rozmowę.
- Jeszcze nie skończyliśmy!
- Ależ owszem, skończyliśmy. Nie próbuj się ze mną... nami kontaktować.
Zbierając się na odwagę, wcisnęłam czerwony guzik, zakończając rozmowę. Pozwoliłam łzom spokojnie spłynąć po moich polikach, rozmazując makijaż.
Potrzebowałam teraz kogoś, kogo mogłabym przytulić, kto powiedziałby mi, że wszystko będzie dobrze, a ja bym uwierzyła, tak o. Potrzebowałam teraz Louis'ego.
Poczułam, jak Harry przyciąga mnie do siebie. Szczerze mówiąc zaskoczył mnie ten gest. Mimo, że ja i zielonooki nie dogadywaliśmy się najlepiej, było mi naprawdę miło, że chce mi pokazać wsparcie, na które mogę liczyć z jego strony. Uśmiechnęłam się lekko, szlochając w jego koszulę.
- Podwieźć cię? - spytał po chwili.
Wiedział doskonale, czego było mi trzeba.Cała zapłakana i zasmarkana, wyszłam z kuchni, a Harry poszedł do salonu. Po chwili wrócił z kluczami do auta. Szybko poprawiłam swój wygląd i mimo wszelkich starań, wciąż wyglądałam okropnie. Poszłam z chłopakiem do samochodu. Jechaliśmy w milczeniu, a ja wpatrywałam się w szybę, zastanawiając się, co zrobić.
- Dan, on nie chciał cię zranić... - zaczął Styles, kiedy byliśmy pod ich domem. - Od czasu waszej kłótni nigdzie nie wychodzi, nie spotyka się ze znajomymi. Do tego Niall ciągle mu dogryza... On naprawdę nie chciał.
Słysząc, co Horan robi, miałam ochotę znaleźć go i normalnie zabić. Jednak teraz nie miałam na to czasu. Nie chciałam sobie nim zawracać głowy w tym momencie.
- Wiem, Hazz. Też nie chciałam go zranić. Po prostu... Nagle znalazłam się na pierwszych stronach gazet, mówicie o mnie w telewizji... I jeszcze ciąża wyszła na jaw... To mnie przerosło i całą winę zwaliłam na Lou...
- Wiem. I on też wie. - chłopak posłał mi uśmiech. - A teraz idź. I powodzenia.
- Dzięki. Doceniam to. - odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go delikatnie w policzek. - Napiszę co i jak. Może.
Wysiadłam z pojazdu i podeszłam do drzwi. Usłyszałam, jak samochód rusza. Zostałam sama, przed wielkim domem w którym był chłopak, który był dla mnie praktycznie wszystkim. Dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo był dla mnie ważny.
Nie wiedziałam, czy mam zapukać, czy wejść ot tak. Jedyne co wiedziałam to to, że mój żołądek wywraca się z nerwów na drugą stronę. Chciałam zapukać, jednak kiedy moja dłoń miała dotknąć drewna, rozmyśliłam się. Miałam odejść, jednak drzwi w tym samym momencie otworzyły się, a w nich stanął Louis.
- Dan?
Mhm, teraz nie mogę uciec. Uśmiechnęłam się lekko zmieszana. Nie wiedziałam co mam robić więc tylko machnęłam do niego ręką. Niezręczność można było wręcz zobaczyć w powietrzu.
- Cześć, Lou.
Dopiero teraz zauważyłam, że wyglądał... dziwnie. Miał dwudniowy zarost, rozciągnięty dres i podkrążone oczy, a jego brązowe włosy sterczały na wszystkie strony.
Chłopak nic się nie odzywał, a moje serce biło coraz szybciej. Tak, jakby miało wyskoczyć zaraz z mojej piersi. Wbiłam wzrok w swoje buty, czekając, aż każe mi wracać do domu czy coś w tym rodzaju. Jakie było moje zdziwienie, kiedy poczułam jego silne ramiona oplatające mnie. Nie wytrzymałam i rozpłakałam się na dobre.
- Przepraszam. - Wychlipałam cicho, nadal chowając twarz w jego szyi.
- Ja też. Nie powinienem mówić o tobie w telewizji. Niepotrzebnie dałem się sprowokować tej dziennikarce i Niallowi. Nie chciałem ab...
Nie mogąc już dłużej wytrzymać, chwyciłam jego twarz w obie dłonie i zamknęłam usta namiętnym pocałunkiem. Najpierw był zaskoczony, jednak po niemalże sekundzie, ocknął się i oddał pocałunek. Wciągnął mnie do domu, zatrzaskując za mną drzwi, wciąż nie przerywając pocałunku. Przycisnął mnie do ściany, coraz brutalniej wpijając się w moje usta. Zarzuciłam mu ramiona na szyję i po chwili moje uda oplotły jego biodra. Dłonie wplątałam w jego potargane, brązowe włosy. Lou złapał mnie za pośladki, podtrzymując mnie, po czym poszedł w stronę sypialni dla gości, bo tylko ta nie była na piętrze. Szybko moje palce z włosów, przeniosły się pod jego koszulkę. Badałam dokładnie każdy centymetr jego brzucha, powoli pozbywając się jego koszulki, która parę sekund później leżała gdzieś w salonie. Moja bluzka też jakimś cudem leżała gdzieś rzucona. Przez prawie cały czas nasze usta były ze sobą złączone, a języki prawie walczyły o dominację. W końcu znaleźliśmy się w pokoju. Stanęłam na własnych nogach, jednak szybko znalazłam się na łóżku. Brunet przygniótł mnie swoim ciężarem, po czym zaczął składać delikatne pocałunki wzdłuż mojej żuchwy, potem zjechał na szyję, a dalej na dekolt, przy którym zatrzymał się na dłużej. Spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy, jednak w jego oczach widziałam pożądanie.
- Na pewno tego chcesz? - spytał, a ja jedynie skinęłam głową, nie mogąc wydusić z siebie dźwięku.
Posłał mi łobuzerski uśmiech, od którego zakręciło mi się w głowie, po czym powrócił do poprzedniej czynności, kierując się w dół brzucha, w którym i tak miałam stado motylków. Delikatnie rozpiął guzik moich spodni, po czym ściągną je bez problemu. Ponownie jego usta adnalazły moje. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się na nim i tym razem to ja składałam delikatnie pocałunki wzdłuż jego klatki piersiowej, aż do brzucha. Pozbyłam się jego dresów, nie odrywając ust od jego ciała. Złapałam zębami jego bokserki....
- Danielle! - poczułam szturchnięcie. - Halo? Ziemia do Dan!
Zobaczyłam machającą dłoń przed moimi oczami i twarz Hayley. Później do moich uszu dobiegły piski innych dziewczyn. Louis wyparował. Całe to wyobrażenie nagle prysnęło, jak bańka mydlana.
- Co? - spytałam, nie wiedząc co się dzieje.
- Dawaj bilety. Zaraz otwierają! Nie mogę uwierzyć, że ich zobaczymy! Pewnie Harry....
Przestałam słuchać Hayley, zdając sobie sprawę, że to była tylko moja chora wyobraźnia. Tak naprawdę nigdy nie poznałam One Direction i pewnie nigdy ich nie poznam, a Sylvia nie istnieje. Nie byłam w ciąży, Matt nie zdradzał mnie z Hayley... Byłyśmy tylko dwoma directionerkami, które czekały w tej chwili na koncert swoich idoli. Nigdy nie przeprowadziłam się do Londynu, mam normalną rodzinę, którą kocham.
Tak bardzo zaangażowałam się w ten "sen", że aż chciało mi się płakać. Czasem naprawdę nienawidziłam swojego mózgu, przez obrazy, które wytwarza.
Potrząsnęłam głową, musząc się otrząsnąć. Podałam Hayley jej bilet i przecisnęłyśmy się do wejścia. Za tym wejściem kryły się nasze wspólne marzenie, które miało się zaraz spełnić. Cała podekscytowana poszłam za Hayley na wielka arenę i pozwoliłam mojej małej wyimaginowanej przygodzie pozostać w mojej pamięci.
________________________________
I tak oto miłym akcentem kończę moją przygodę z tym opowiadaniem. ;> Szczerze mówiąc, trudno mi to zrobić, bo naprawdę się z nim zżyłam i będzie mi brakować myślenia co się może stać. Miałam tak dużo pomysłów na tego bloga, jednak nie miał on wystarczająco dużo czytelników, by ciągnąc go dalej. Tak więc dziękuję za każdy komentarz i przeczytany rozdział i przepraszam za moją niesystematyczność.
Dziękuję też Sylvii za pomoc w pisaniu i wymyślenie zakończenia. ;3 Pomagałaś mi i jestem cholernie wdzięczna, że jak dzieliłam się z Tobą moimi pomysłami mówiłaś co jest dobre, a co złe. ♥ Jesteś tak jakby współautorką tego bloga, haha. ♥
Przy następnych blogach będę się Ciebie pytać o rady, sialala. ♥
Tak więc... dziękuję jeszcze raz za każdy komentarz i zapraszam na drugiego bloga : o Narry'm. ♥ .
Nie mogę się nadziękować Wam, haha. XD Ostatni raz Wam dziękuję. :3
Danielle. ♥
Wow :o opowiadanie świetne , nie spodziewałam się takiego zakończenia :P Tylko szkoda że to już koniec ....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
@Lusiaax