poniedziałek, 9 lipca 2012

cztery.

Od razu dedyk dla Samanty, joł. Lofczi, kurde. Cieszę się, że spodobał Ci się ten blog, mimo, że się dopiero zaczął. XDDDDDD Lofki. ;3

_______

Zerknęłam po raz ostatni na ten uroczy, niewielki domek, pomalowany białą farbą. Ogródek przed budynkiem był pusty, ale zadbany. W ziemię była wbita tabliczka, informująca, że dom jest na sprzedaż. Dziwnie mi było na to patrzeć i wyobrazić sobie kogoś innego w tym domu. Inną rodzinę, może szczęśliwą, może nie. Miałam jedynie nadzieję, że rodzina, która będzie miała szczęście zamieszkać w tym wspaniałym domu, będzie potrafiła o niego zadbać jak należy. Zapięłam pasy, zagryzając wargi. Cały obraz nagle się rozmazał, a to wszystko przez łzy, które zebrały się w moich oczach. Szybko mrugnęłam, dając łzom spokojnie spłynąć po moich policzkach i lekko mnie łaskocząc. Nigdy nie lubiłam okazywać słabości, nienawidziłam płakać przy kimś, jednak dzisiaj pozwoliłam, aby wszyscy moi znajomi, ojciec, jego dziewczyna, a także kierowca ciężarówki ujrzeli przeźroczysty płyn, spływający z moich oczu. Zerknęłam przez okno na Hayley. Była cała zalana łzami, jej twarz lekko napuchnięta, wtulała się w pierś Matta, który świdrował mnie swoim smutnym wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego lekko przez łzy. W tym samym momencie samochód ruszył, a ja zostawiłam za sobą całe swoje życie i rozpoczęłam zupełnie nowy rozdział.

Parę godzin później.

Weszłam do wielkiego pokoju z kawowo-beżowymi ścianami i dwuosobowym łóżkiem. Rozejrzałam się dookoła, już rozplanowując sobie w głowie, gdzie co będzie wisieć i jak będzie wyglądać mój nowy pokój. Westchnęłam cicho, rzucając w kąt torbę i od razu skierowałam się do wyjścia. Rozpakowaliśmy ciężarówkę w cztery godziny. Cały salon był teraz zagracony kartonami, siatami i tak dalej. Pozanosiłam wszystkie kartony z moim imieniem do pokoju. Wzięłam walizkę, gdzie miałam popakowane niektóre ciuchy. Znalazłam piżamę i kosmetyczkę oraz ręcznik, po czym poszłam się odświeżyć. Gdy już wykonałam wszystkie czynności położyłam się do nowego łóżka. Było ono zadziwiająco wygodne, więc gdy tylko położyłam głowę na poduszce, od razu zasnęłam.

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Czułam się, jakbym miała potężnego kaca, mimo, że wcale nie szalałam ostatniej nocy na imprezie. Kiedy tylko przetarłam oczy, przez moment nie wiedziałam, gdzie jestem, lecz po chwili przypomniałam sobie o przeprowadzce. Westchnęłam cicho, zwlekając się z łóżka. Była szósta rano, więc miałam jeszcze trochę czasu, aż tata wstanie, więc wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w czerwone rurki, białą bluzkę w granatowe cienkie paski i czerwone vansy, po czym wyszłam, nawet nie nakładając makijażu. Chodziłam po okolicy, w której mieszkałam i po paru metrach stwierdziłam, że muszą mieszkać tutaj naprawdę dziane osoby. Wille z basenami, na niektórych podjazdach stały kabriolety i tym podobne. No, jednym słowem zapierało dech w piersiach. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, czując przyjemne wibracje na udzie, informujące mnie o wiadomości. Odblokowałam telefon, jednak nie zdążyłam nawet wejść w wiadomość, kiedy poczułam, jak ktoś wpada na mnie z impetem. Oczywiście, ja odbiłam się od tej osoby, upadając na ziemię. Telefon wypadł mi z ręki, przez co rozwalił się na trzy kawałki, kiedy tylko uderzył o ziemię. Głośno zaklęłam i zaczęłam sięgać po telefon, kiedy ktoś mnie uprzedził, o czym ktoś podał mi rękę z chęcią pomocy.
-         Wybacz. – usłyszałam, spoglądając na chłopaka, który wyglądał na zmieszanego. – Nie zauważyłem cię.
Usłyszałam śmiech czterech innych chłopaków, którzy byli razem z tym chłoptasiem. Nie skorzystałam z pomocy i sama wstałam.
-         Mhm, nie ma za co, naprawdę, ale powiedz mi, jak można mnie nie zauważyć? JESTEM ELFEM?! KRASNOLUDKIEM?! – wrzasnęłam, lecz po chwili się uspokoiłam i zwróciłam się do pozostałych chłopaków. – Serio. Śmieszne. Boki zrywać.
-         Emm.... Przepraszamy. – mruknął blondyn, spuszczając głowę w dół. Mogłabym się założyć, że widziałam, jak się rumieni.
-         Nie ma za co. – mruknęłam, wzdychając cicho. Poczułam się głupio, że tak się na nich wydarłam. – To ja przepraszam. Nie powinnam się wydzierać jak idiotka. Pewnie myślicie, że jestem jakaś psychiczna. – Westchnęłam cicho.
-         Nic nie szkodzi. – powiedział mulat. – To naprawdę, nic się nie stało. Serio.
Westchnęłam cicho. I tak było mi głupio.
-         Jestem Louis. – Powiedział chłopak, który na mnie wpadł.
-         Danielle. – Odpowiedziałam z uroczym uśmieszkiem na twarzy. Louis wyglądał na sympatycznego. Zresztą, tak jak reszta chłopaków.
-         Ja jestem Niall – powiedział blondyn. – To jest Zayn, Harry i Liam. – po kolei wskazał na mulata, chłopaka w loczkach i ostatniego, który wydawał się najbardziej rozsądnym chłopakiem.
-         Miło mi. – posłałam im najlepszy uśmiech, jaki miałam w zanadrzu.
Do moich uszu dobiegł śmiech blondyna, który trzymał się za brzuch, jakby nie mógł się powstrzymać. Wszyscy patrzyli na niego jak na idiotę, włącznie ze mną.
-         O co Ci chodzi, Niall? – spytał mulat.
-         O nic. Po prostu Danielle wygląda tak samo jak Lou. – Powiedział pomiędzy spazmami śmiechu.
Zlustrowałam Louisa wzrokiem. Faktycznie. Miał czerwone rurki i białą koszulkę w paski. Jedynie buty miał inne. Mój klon także ocenił mój strój, po czym razem wybuchliśmy przygłupim śmiechem.
-         Więc, Danielle. – Rozpoczął Louis po chwili. – Może na przeprosiny dałabyś się zaprosić na kawę? Albo coś.
-         Kuszące, ale przykro mi, nie mogę.  Muszę się rozpakować. – Powiedziałam, po czym pomachałam chłopakom i skierowałam się w stronę domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz