Haha, ten rozdział pisany był na paragonie, kawałku kartki, starej legitymacji (XDD) i papierowym talerzu. Widać, że muszę brać zawsze ze sobą jakiś zeszyt... :D
________________________________
Kiedy wróciłam do domu, poczułam charakterystyczny zapach smażonych naleśników. Rzuciłam więc torbę i poszłam do kuchni, sprawdzić, czy coś jeszcze zostało. Było miłą niespodzianką widzieć ojca w fartuchu, który właśnie kładł talerz z naleśnikami na stole.
- Cześć tato. - Przywitałam się grzecznie, dając mu buziaka w policzek i usiadłam na krześle.
- Cześć, skarbie. - Odpowiedział, całując mnie w czoło. Poczułam wtedy zapach jego wody kolońskiej, którą tak bardzo uwielbiałam. Dobrze mi się kojarzyła.
- Gdzie byłaś? - spytał, widząc, że mam na sobie buty.
- Zwiedzałam okolicę. - wzruszyłam ramionami.
Opowiedziałam mu o mojej wycieczce i wrażeniach. Oczywiście pominęłam spotkanie z Li...Le... Jak on się nazywał? Westchnęłam w duchu. Nigdy nie miałam pamięci do nazwisk.
- Cieszę się, że ci się tutaj podoba. - powiedział, ponownie całując mnie w czoło. Wiedziałam, że miał wyrzuty sumienia odnośnie tego, iż nie porozumiał się ze mną w sprawie przeprowadzki, ale widziałam, że stara się mi to wynagrodzić.
Nałożyłam na talerz naleśnika i pokryłam go nutellą, po czym zawinęłam. W tej samej chwili do pomieszczenia weszła Serena i przywitała się z ojcem bardzo namiętnie. Nie chciałam na to patrzeć, wciąż trudno mi było poradzić sobie z myślą, że ta paniusia zajęła miejsce mamy. Wpakowałam sobie naleśnika do ust. Kiedy skończyłam śniadanie, posprzątałam po sobie, po czym ruszyłam do pokoju. Gdy już zawartość większości pudeł miało już swoje miejsce, chwyciłam laptopa, który cierpliwie czekał na biurku. Włączyłam go i czekając, az się załaduje zeszłam do kuchni. Wzięłam paczkę chipsów, a także colę. Wróciłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi nogą. Rozłożyłam się wygodnie na łóżku. Hayley była dostępna na Skype, więc do niej zadzwoniłam. Nie musiałam dużo czekać. Odebrała od razu.
- DANIELLE!- wrzasnęła na powitanie, czym wywołała u mnie atak śmiechu.
- HAYLEY! - odkrzyknęłam, dalej się śmiejąc.
Kiedy już się trochę uspokoiłam, uśmiechnęłam się lekko do dziewczyny, która szczerzyła się jak głupia do kamerki.
- Co u Ciebie? Jak tam Matt? - spytałam.
- Emm, dobrze, całkiem. Matt tęskni za tobą. Zresztą, ja też. - powiedziała, a ja westchnęłam cicho.
- Też za wami tęsknię. - odpowiedziałam.
Przez następne piętnaście minut rozmawiałyśmy głownie o moim nowym domu, planowałyśmy wakacje. Hayley miała przyjechać do mnie na dwa tygodnie, a później ja do niej. Później rozmowa zmieniła się w ploteczki. Dowiedziałam się, że między innymi, że jest planowany konkurs Miss w naszym małym miasteczku i startuje trzykrotna Miss, Caroline. Typowa dziunia, chamska, zarozumiała. Nigdy mnie nie lubiła, zresztą ze wzajemnością. Kiedyś niechcący ją szturchnęłam, a ona wylała na mnie jogurt, więc ja jej oddałam, tyle że na jej ślicznej koszulce wylądowało ciasto z kremem. Od tamtego czasu stałam się jej celem numer jeden.
- Ej, w ogóle, to czemu nie odbierasz telefonu? Nie odpisujesz na SMS-y? - spytała Hayley, a ja zamarłam.
Rzuciłam się jak poparzona do torby. Przetrząsnęłam ją całą, ale nie mogłam znaleźć komórki. Przeszukałam cały dom i nic. W końcu przypomniałam sobie o porannym incydencie.
- Cholera. - mruknęłam pod nosem. - Muszę kończyć. Pa.
Rozłączyłam się z przyjaciółką i od razu pobiegłam po domowy. Chwyciłam słuchawkę i zadzwoniłam na swój numer. Nikt nie odbierał, jednak ja wciąż dzwoniłam.
- Halo? - usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki, dopiero po piątym razie.
- Cześć. - odezwałam się po chwili. - Kto mówi?
- Harry. Chociaż to ja powinienem się spytać ciebie.
Westchnęłam cicho.
- Masz mój telefon. Kojarzysz? Dzisiaj wpadłam na twojego kolegę. Wyglądałam jak on. W sensie z ubrania. - powiedziałam, plącząc się we własnych słowach. - Danielle.
- Ach, tak, tak. Kojarzę.
- Kiedy mogę odebrać telefon? - spytałam, nie owijając w bawełnę. Chciałam mieć już go przy sobie.
Harry się zawahał.
- O 19, MilkShake City. - powiedział przyjaznym głosem. - Do zobaczenia. - rozłączył się.
Zmarszczyłam brwi. Nawet nie wiedziałam gdzie to jest. Zerknęłam na zegarek. Była dopiero piętnasta. Miałam więc dużo czasu. Weszłam na twittera, potem na facebook'a. Nic ciekawego się nie działo. Oprócz tego, że nagle przybyło mi dużo obserwujących na twitterze i posypały się hejty skierowane do mojej osoby. Nie wiedziałam o co chodzi, więc po prostu to olałam. Sprawdziłam, jak dojechać do MilkShake City i zerknęłam na zegarek. Dochodziła już szesnasta, więc wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w krótkie spodenki, luźną bluzkę i trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone.Chwyciłam torebkę, do której wpakowałam klucze i tak dalej. Tuż przed samym wyjściem poprawiłam włosy, a usta pociągnęłam malinowym błyszczykiem, który po chwili wylądował w mojej torbie. Wyszłam z domu, ogłaszając domownikom, iż wychodzę i nie wiem kiedy wrócę.
Do umówionego miejsca dotarłam bez żadnego problemu, więc byłam trochę przed czasem. Weszłam do pomieszczenia, siadając przy jednym ze stolików. z nudów zaczęłam wpatrywać się w swoje ręce, które nagle zrobiły się takie interesujące.
- Hej. - usłyszałam czyjś głos i podskoczyłam na krześle. Złapałam się odruchowo za serce, a do moich uszu dobiegł śmiech, który już kiedyś słyszałam.
Zadarłam głowę, a nade mną stał ten blondyn, przyjaciel mojego klona. Uśmiechał się przyjaźnie i wpatrywał we mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć. - powiedział, siadając na przeciwko mnie. Moja brew lekko się uniosła. Chłopak musiał zauważyć malujące się na mojej twarzy pytanie.
- Tylko ja mogłem przyjść i przynieść ci twój telefon. - powiedział i wyciągnął z kieszeni moją komórkę.
Wzięłam ją i odblokowałam. Miałam dziesięć wiadomości od Matta, piętnaście od Hayley i cztery nagrania na sekretarkę. Westchnęłam cicho, chowając telefon. Zerknęłam na mojego towarzysza.
- Dzięki. - powiedziałam, posyłając mu szeroki uśmiech, który natychmiast odwzajemnił. Był taki.. radosny, beztroski.
- Nie ma za co. - odpowiedział, a jego usta rozjechały się jeszcze bardziej, jakby to było w ogóle możliwe. - Hmm... może masz ochotę na Shake'a?
- Chętnie. - powiedziałam i zaczęłam szukać portfela w torbie, jednak chłopak mi przerwał.
- Ja zapłacę. Mój jakiego chcesz.
- Ależ nie, ja zapłacę. - powiedziałam, jednak widząc jego minę mówiącą "ze mną nie wygrasz" westchnęłam cicho. - waniliowy.
- Okej. - rozpromienił się i wstał. Po paru minutach wrócił z dwoma shake'ami w ręku. Jeden podał mi, a ja uśmiechnęłam się tylko.
Nastała niezręczna cisza, którą blondyn szybko przerwał.
- Hmm... muszę powiedzieć, że nie wyglądasz, jakbyś była stąd. - powiedział.
- Masz rację, nie jestem stąd. - Powiedziałam, śmiejąc się pod nosem. - I najchętniej nigdy bym się tutaj nie przeprowadziła.
- Więc czemu się tu przeniosłaś? - wyglądał na zaintrygowanego.
Westchnęłam cicho, opowiadając mu całą historię mojej przeprowadzki. Chłopak chciał wiedzieć coraz więcej, więc zadawał mi więcej pytań, na które odpowiadałam, nawet nie zie wahając. Lekko mnie to przeraziło, bo przed nikim jeszcze się tak bardzo nie otworzyłam, jak przed nim, mimo, że dopiero teraz się poznaliśmy. Niebieskooki także opowiedział mi parę historii ze swojego życia.
Po godzinie, kiedy skończyły nam się już pytania, zerknęłam na zegarek. Nie było aż tak późno, jak się spodziewałam, jednak byłam bardzo zmęczona.
- Ehm... - mruknęłam, kiedy wychodziliśmy z pomieszczenia. - Dziękuję.
Trudno mi było rozmawiać o uczuciach i tym podobne, ale kiedy wygadałam się temu chłopakowi, po prostu zrobiło mi się lżej na duchu. Przez te pół roku nikomu nie powiedziałam, jak się czułam. Jaka byłam samotna, jak bardzo cierpiałam przez nowy związek ojca. Mimo, że tego nie pokazywałam, bardzo to przeżywałam.
- Nie ma sprawy. - powiedział chłopak, spoglądając na mnie z uśmiechem. - Może... może kiedyś to powtórzymy?
- Hmmm, jasne, czemu nie. - zgodziłam się, a moje wargi uniosły się delikatnie ku górze.
- To daj telefon, wpiszę ci mój numer. - powiedział, podając mi swoją komórkę. Szybko wpisałam ciąg liczb i podałam chłopakowi urządzenie. On w te samej chwili oddał mi moją wcześniejszą zgubę. Zerknęłam na nazwę. Nazywał się Niall. No tak. Przez cały czas, nie mogłam sobie przypomnieć jego imienia, a wstyd mi było zapytać. Zrobiłam jeszcze chłopakowi zdjęcie, po czym pożegnałam się z nim i wróciłam do domu taksówką. W połowie drogi napisałam SMS-a do Matta :
Przepraszam kochanie, że się nie odzywałam, ale zgubiłam telefon i nawet tego nie zauważyłam. teraz już go odzyskałam. Kocham Cię, Danielle. ;3
Wcisnęłam wyślij. Po paru minutach poczułam wibracje. Dostałam wiadomość. Byłam pewna, że napisał Matt, jednak zawiodłam się. Chociaż, był to nawet dobry zawód.
Dzięki za dzisiaj. Mam nadzieję, że nie przestraszyłem Cię tymi swoimi pytaniami. Ciekawość to moja jedna z wielu wad. ;D - Niall.
Zaśmiałam się cicho i od razu odpisałam :
Haha, nie przestraszyłeś mnie. ;) Dzięki za shake'a i za to, że mogłam Ci się wygadać. Dawno z nikim tak nie gadałam. Dziękuję, Danielle.
P.s. - świetnie się bawiłam dzisiaj. ;D kiedy powtórka? ;D
Wyślij. Na odpowiedź nie musiałam czekać długo.
Nie ma za co. Możesz na mnie liczyć. :P Nialler.
P.S. Może jutro? Oprowadzę cię po Londynie. Może z chłopakami? :D Louis chce bardziej poznać swoją podróbkę, haha.
Odpisałam, że bardzo się cieszę i że chętnie się z nimi jutro spotkam, a także poznam moją marną męską wersję. Kiedy weszłam do domu po prostu padłam na twarz. Napisałam tylko Niallowi dobranoc i niemalże od razu zasnęłam, mimo, że jeszcze przez parę minut zastanawiałam się, czemu mój chłopak nie odpisał. Może się obraził. Albo ja popadam w paranoję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz