BożeBożeBoże. Jest druga w nocy, ja nie miałam pomysłu na rozdział, ale coś wyskrobałam. :> Spać mi się chce, a muszę jeszcze iść się wykąpać. -,- i jeszcze gadam ze znajomymi na oovoo. joł.
http://www.youtube.com/watch?hl=pl&v=swcULf1ATyU - Fazzę mam na tę piosenkę, joł. ;3
__________
Promienie wtargnęły do mojego pokoju nieproszone, przy czym
wyrwały mnie z objęć Morfeusza. Przetarłam leniwie oczy, spoglądając na
zegarek, który stał na mojej szafce. Dochodziła dwunasta. Jęknęłam cicho i
przewróciłam się na drugi bok. Chwila... Dwunasta? Zerwałam się z łóżka jak
oparzona. Pobiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Dopiero myjąc zęby,
uświadomiłam sobie, że dzisiaj jest niedziela, więc mam jeszcze jeden dzień
wolny. Wypłukałam usta, przemyłam twarz ręcznikiem i zamarłam, spoglądając w
lustro. Moje oczy były podpuchnięte, jakbym właśnie dostała po mordzie.
Wzdrygnęłam się lekko, zmoczyłam ręcznik do twarzy i wyszłam z łazienki.
Wróciłam do pokoju. Włączyłam radio, położyłam się na łóżku, a na mojej twarzy
znalazł się zimny okład. Miałam wrażenie, że opuchlizna schodzi z każdym
dźwiękiem piosenki, która właśnie leciała w radio. Po prawie dwóch godzinach
byłam jak nowa. Wzięłam telefon do ręki.
Matt, spotkajmy się o 17 w parku. Muszę pogadać. Kocham,
Danielle.
Wcisnęłam „wyślij”, po czym wybrałam się do garderoby.
Ubierałam się tak, jak się czułam, więc dzisiaj wybrałam ponury komplet. Czarne
rurki, szara bokserka i trampki. Brązowe włosy zaczesałam w niechlujny kok na
czubku głowy i zrobiłam sobie lekki makijaż. Wyszłam z domu, zatrzaskując za
sobą drzwi. Moje zachowanie może i było dziecinne, ale nie obchodziło mnie to
za bardzo w tej chwili. Byłam zła na ojca i na jego plastikową dziwkę.
Droga do parku niezwykle mi się dłużyła, a ja denerwowałam
się tą rozmową. Bałam się reakcji mojego chłopaka. Gdy już byłam w parku i
zauważyłam bruneta ubranego w koszulę w kratkę i z podartymi jeansami, poczułam
jak moje serce na chwilę zatrzymuje się, aby ruszyć za chwilę w szaleńczym
tempie.
Podeszłam do chłopaka i zakryłam mu oczy rękoma.
-
Danielle? – mruknął, tym swoim seksownym głosem, po czym
zachichotał łobuzersko.
-
Nie. Zębowa wróżka. – uśmiechnęłam się i musnęłam lekko jego
ucho.
Zajęłam miejsce obok niego, łapiąc za dłoń. Zagryzłam lekko
wargi. Zawsze to robiłam, gdy byłam zdenerwowana. Albo jadłam. Albo tańczyłam.
To zależało od poziomu stresu.
-
Co jest? – spytał Matt, wpatrując się we mnie swoimi wielkimi
czarnymi oczami. Gdybym stała, pewnie bym upadła z wrażenia.
-
Wyjeżdżam do Londynu, bo mój głupi ojciec dostał tam pracę, ja
nie chcę, ale nie mam nic do gadania. Kocham cię i nie chce cię znowu stracić,
mam dość, ale jeśli będziesz chciał się rozstać, to to zrozumiem. –
powiedziałam na jednym tchu i wszystko zlało się w jedno słowo.
-
Jak to wyjeżdżasz? – brunet złapał mnie za dłoń i przyciągnął
ją do swojej klatki piersiowej. Mogłam poczuć, jak bije jego serce.
-
Ojciec nawet tego ze mną nie przedyskutował. Olał mnie po
prostu. Ale będę do was przyjeżdżać, przysięgam. – powiedziałam, a mój chłopak
wpił się w moje usta z nieskrywaną namiętnością.
-
Poradzimy sobie jakoś. – Mruknął, ledwo odrywając się od moich
ust.
Przytuliłam się do niego, jak mała małpka. Zatopiłam twarz w
jego szyi i wciągnęłam zapach jego perfum. Niedługo miałam to stracić. Mimo, że
nie na długo, ale i tak będzie mi tego brakować jak cholera.
Dwa tygodnie później. Dzień przed przeprowadzką.
Westchnęłam cicho, spoglądając na pusty pokój, z którym
miałam tyle wspomnień. Te wspomnienia schowane są teraz w papierowych pudłach z
podpisem „Danielle”. Wsadziłam ostatnie zdjęcie do kartonu, po czym je
zakleiłam. Podniosłam je z trudem i spakowałam do ciężarówki, która stała już
pod moim domem. Otrzepałam ręce o spodnie. Miałam jeszcze jedną rzecz do
zrobienia. Szybko podbiegłam dwie ulice i stanęłam przed wielkim, waniliowym
domem. Zacisnęłam zęby, wciskając dzwonek. Nie musiałam długo czekać. Otworzyła
mi wysoka blondynka z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-
Hayley jest u siebie – powiedziała jej mama.
Podziękowałam jej ślicznie, po czym pobiegłam do pokoju
mojej przyjaciółki. Zapukałam i uchyliłam drzwi. Dziewczyna siedziała na łóżku
z chusteczką w ręce i czerwonym nosem. Jej oczy były spuchnięte od łez.
-
Hayley! Proszę, nie płacz! – krzyknęłam, przytulając się do blondynki.. – Będziemy się widzieć! Nie tak często, ale będziemy! Zresztą, jest
jeszcze Skype, czy inne takie. Wiesz, że się nie rozstajemy na zawsze.
-
Wiem! – Wyszlochała dziewczyna. – Wiem, ale będę za tobą
strasznie tęsknić! Jesteś dla mnie jak siostra! Kocham cię, jak cholera, wiesz
o tym, no nie?
Zaśmiałam się cicho.
-
Oczywiście, że wiem, głupolu. – Mruknęłam, ocierając łzy,
które spłynęły po moim policzku. – a wiesz, że ja ciebie kocham?
-
Serio? – usłyszałam jej perlisty śmiech.
-
Nie, żartuję sobie. – burknęłam, przytulając ją mocniej do
siebie.
Kiedy już się od siebie oderwałyśmy, pogadałyśmy jeszcze
chwilę. W końcu zrobiła się dwudziesta, a ja musiałam iść do domu, żeby pomóc
przenosić resztę pudeł do ciężarówki.
Wróciłam do domu i od razu zabrałam się za pomoc. Układałam kartony
na kartonach, a z każdym podniesieniem bagażu, moje plecy jęczały z bólu coraz
bardziej. Skończyliśmy około północy. Wzięłam szybki prysznic i padłam na materac
w moim starym pokoju. To była moja ostatnia noc w tym domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz