poniedziałek, 9 lipca 2012

trzy.


BożeBożeBoże. Jest druga w nocy, ja nie miałam pomysłu na rozdział, ale coś wyskrobałam. :> Spać mi się chce, a muszę jeszcze iść się wykąpać. -,- i jeszcze gadam ze znajomymi na oovoo. joł. 

http://www.youtube.com/watch?hl=pl&v=swcULf1ATyU - Fazzę mam na tę piosenkę, joł. ;3 

__________

Promienie wtargnęły do mojego pokoju nieproszone, przy czym wyrwały mnie z objęć Morfeusza. Przetarłam leniwie oczy, spoglądając na zegarek, który stał na mojej szafce. Dochodziła dwunasta. Jęknęłam cicho i przewróciłam się na drugi bok. Chwila... Dwunasta? Zerwałam się z łóżka jak oparzona. Pobiegłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Dopiero myjąc zęby, uświadomiłam sobie, że dzisiaj jest niedziela, więc mam jeszcze jeden dzień wolny. Wypłukałam usta, przemyłam twarz ręcznikiem i zamarłam, spoglądając w lustro. Moje oczy były podpuchnięte, jakbym właśnie dostała po mordzie. Wzdrygnęłam się lekko, zmoczyłam ręcznik do twarzy i wyszłam z łazienki. Wróciłam do pokoju. Włączyłam radio, położyłam się na łóżku, a na mojej twarzy znalazł się zimny okład. Miałam wrażenie, że opuchlizna schodzi z każdym dźwiękiem piosenki, która właśnie leciała w radio. Po prawie dwóch godzinach byłam jak nowa. Wzięłam telefon do ręki.

Matt, spotkajmy się o 17 w parku. Muszę pogadać. Kocham, Danielle.

Wcisnęłam „wyślij”, po czym wybrałam się do garderoby. Ubierałam się tak, jak się czułam, więc dzisiaj wybrałam ponury komplet. Czarne rurki, szara bokserka i trampki. Brązowe włosy zaczesałam w niechlujny kok na czubku głowy i zrobiłam sobie lekki makijaż. Wyszłam z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Moje zachowanie może i było dziecinne, ale nie obchodziło mnie to za bardzo w tej chwili. Byłam zła na ojca i na jego plastikową dziwkę.
Droga do parku niezwykle mi się dłużyła, a ja denerwowałam się tą rozmową. Bałam się reakcji mojego chłopaka. Gdy już byłam w parku i zauważyłam bruneta ubranego w koszulę w kratkę i z podartymi jeansami, poczułam jak moje serce na chwilę zatrzymuje się, aby ruszyć za chwilę w szaleńczym tempie.
Podeszłam do chłopaka i zakryłam mu oczy rękoma.
-         Danielle? – mruknął, tym swoim seksownym głosem, po czym zachichotał łobuzersko.
-         Nie. Zębowa wróżka. – uśmiechnęłam się i musnęłam lekko jego ucho.
Zajęłam miejsce obok niego, łapiąc za dłoń. Zagryzłam lekko wargi. Zawsze to robiłam, gdy byłam zdenerwowana. Albo jadłam. Albo tańczyłam. To zależało od poziomu stresu.
-         Co jest? – spytał Matt, wpatrując się we mnie swoimi wielkimi czarnymi oczami. Gdybym stała, pewnie bym upadła z wrażenia.
-         Wyjeżdżam do Londynu, bo mój głupi ojciec dostał tam pracę, ja nie chcę, ale nie mam nic do gadania. Kocham cię i nie chce cię znowu stracić, mam dość, ale jeśli będziesz chciał się rozstać, to to zrozumiem. – powiedziałam na jednym tchu i wszystko zlało się w jedno słowo.
-         Jak to wyjeżdżasz? – brunet złapał mnie za dłoń i przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej. Mogłam poczuć, jak bije jego serce.
-         Ojciec nawet tego ze mną nie przedyskutował. Olał mnie po prostu. Ale będę do was przyjeżdżać, przysięgam. – powiedziałam, a mój chłopak wpił się w moje usta z nieskrywaną namiętnością.
-         Poradzimy sobie jakoś. – Mruknął, ledwo odrywając się od moich ust.
Przytuliłam się do niego, jak mała małpka. Zatopiłam twarz w jego szyi i wciągnęłam zapach jego perfum. Niedługo miałam to stracić. Mimo, że nie na długo, ale i tak będzie mi tego brakować jak cholera.


Dwa tygodnie później. Dzień przed przeprowadzką.

Westchnęłam cicho, spoglądając na pusty pokój, z którym miałam tyle wspomnień. Te wspomnienia schowane są teraz w papierowych pudłach z podpisem „Danielle”. Wsadziłam ostatnie zdjęcie do kartonu, po czym je zakleiłam. Podniosłam je z trudem i spakowałam do ciężarówki, która stała już pod moim domem. Otrzepałam ręce o spodnie. Miałam jeszcze jedną rzecz do zrobienia. Szybko podbiegłam dwie ulice i stanęłam przed wielkim, waniliowym domem. Zacisnęłam zęby, wciskając dzwonek. Nie musiałam długo czekać. Otworzyła mi wysoka blondynka z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-         Hayley jest u siebie – powiedziała jej mama.
Podziękowałam jej ślicznie, po czym pobiegłam do pokoju mojej przyjaciółki. Zapukałam i uchyliłam drzwi. Dziewczyna siedziała na łóżku z chusteczką w ręce i czerwonym nosem. Jej oczy były spuchnięte od łez.
-         Hayley! Proszę, nie płacz! – krzyknęłam, przytulając się do blondynki.. – Będziemy się widzieć! Nie tak często, ale będziemy! Zresztą, jest jeszcze Skype, czy inne takie. Wiesz, że się nie rozstajemy na zawsze.
-         Wiem! – Wyszlochała dziewczyna. – Wiem, ale będę za tobą strasznie tęsknić! Jesteś dla mnie jak siostra! Kocham cię, jak cholera, wiesz o tym, no nie?
Zaśmiałam się cicho.
-         Oczywiście, że wiem, głupolu. – Mruknęłam, ocierając łzy, które spłynęły po moim policzku. – a wiesz, że ja ciebie kocham?
-         Serio? – usłyszałam jej perlisty śmiech.
-         Nie, żartuję sobie. – burknęłam, przytulając ją mocniej do siebie.
Kiedy już się od siebie oderwałyśmy, pogadałyśmy jeszcze chwilę. W końcu zrobiła się dwudziesta, a ja musiałam iść do domu, żeby pomóc przenosić resztę pudeł do ciężarówki.
Wróciłam do domu i od razu zabrałam się za pomoc. Układałam kartony na kartonach, a z każdym podniesieniem bagażu, moje plecy jęczały z bólu coraz bardziej. Skończyliśmy około północy. Wzięłam szybki prysznic i padłam na materac w moim starym pokoju. To była moja ostatnia noc w tym domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz