sobota, 14 lipca 2012

sześć.

"Hollywood whore
Passed out on the floor
I'm sorry but the party's over"

Odszukałam telefon, który od pięciu minut grał refren piosenki Papa Roach, którą kiedyś uwielbiałam. Zmieniło się to po pewnym czasie, kiedy popełniłam podstawowy błąd i ustawiłam ją sobie jako budzik. Wyłączyłam denerwujący dźwięk, zerkając przy tym na zegarek. Było pięć po szóstej. Wygramoliłam się z łóżka, wsunęłam na stopy kapcie w króliczki, a na ramiona nasunęłam puchowy szlafrok, koloru niebieskiego. Podeszłam do szafy, zagryzając lekko wargi. Dzisiaj pierwszy dzień w nowej szkole, do tego jest początek semestru, ale jestem w drugiej klasie, więc będę postrzegana jako "ta nowa", co nie za bardzo mi się uśmiechało. Jako, że według mnie, wszyscy będą spoglądać na mnie z politowaniem, musiałam się jakoś ładnie ubrać. W końcu wybrałam czerwone rurki i conversy tego samego koloru, a do tego luźną białą bluzkę na krótki rękawek z napisem "Bite Me" i podobizną kłów. Wampiry były tandetne i dawno wyszły już z mody, jednak ja byłam w nich wręcz zakochana. Nic na to nie poradziłam. Skierowałam się do toalety, wzięłam szybki prysznic i umyłam starannie zęby oraz twarz. Kiedy się ubrałam, a włosy uczesałam i pozwoliłam im opaść swobodnie na plecy, nałożyłam naprawdę delikatny makijaż. Wyszłam z łazienki, spoglądając na zegarek. Miałam jeszcze godzinę. Otworzyłam laptopa i weszłam na twittera.

Pierwszy dzień w nowej szkole. :O Może nie będzie aż tak źle. xx. 

Dodałam tweeta. Zaczęłam przeglądać jakieś portale, aż w końcu jeden artykuł przykuł moją uwagę. A właściwie to imię, które mi się skojarzyło. Nagłówek brzmiał tak : "Niall Horan, jeden z pięciu członków  boy bandu One Direction został wczoraj złapany na spotkaniu z tajemniczą dziewczyną. Czy to jego nowa miłość?!". Niall.... Nie, to nie mógł być on. Chociaż.... Szybko kliknęłam w nagłówek i ukazał mi się cały artykuł. Było w nim mnóstwo zdjęć blondasa z jakąś dziewczyną. Dopiero po pięciu minutach zorientowałam się, że to mój nowy znajomy i ... ja.

Niall Horan (18l.) był wczoraj widziany z nieznajomą dziewczyną na ulicach Londynu. Wyraźnie między nimi iskrzyło. Zakochana para spacerowała ulicami Londynu przez prawie cały dzień. Śmiali się i wygłupiali, widać, że cieszyli się swoim towarzystwem. Czy coś z tego będzie? Czy członek One Direction w końcu znalazł prawdziwą miłość? Cóż, dowiemy się w swoim czasie.

Siedziałam przez parę minut z rozdziawioną buzią. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą przeczytałam.
- Co kurwa? - mruknęłam do siebie i od razu rzuciłam się w stronę telefonu. Nie było żadnych wiadomości. Ani od Matta, ani od Hayley. Zagryzłam lekko wargi.

Widziałeś, co piszę O NAS w tabloidach? Czemu mi nie powiedziałeś, że jesteś pieprzoną gwiazdką?

Byłam wkurzona. I to nieźle. Wiedziałam już, skąd nagle tyle hejtów się pojawiło w moją stronę na twitterze. Miałam jednak nadzieję, że w szkole nikt nie rozpozna mojej twarzy, chociaż trudno będzie jej nie rozpoznać, skoro było dużo zbliżeń. Niestety.
Wystukałam tak dobrze znany mi numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Po paru sygnałach usłyszałam jego głos.
- Halo? - spytał z tą charakterystyczną chrypką Matt. Tak bardzo brakowało mi dźwięku jego głosu. - Po co dzwonisz? Przecież masz już nowego chłopaka.
Zamurowało mnie.
- Co proszę? - powiedziałam po chwili. - Jaja sobie robisz, stary?! Jakiego NOWEGO chłopaka? - specjalnie zrobiłam nacisk na przedostatnie słowo.
- No co się tak dziwisz? - słyszałam, że jest wkurzony. - Trzeba było się tak nie afiszować nowym związkiem.
Parsknęłam śmiechem.
- No chyba cię pojebało. Nowym związkiem? Mnie z tym chłopakiem nic nie łączy. Nawet o dobrze nie znam. Oddał mi wczoraj telefon, bo go zgubiłam.
Mój chłopak nic nie odpowiedział. Tylko głucha cisza.
- Nie mogę uwierzyć, że jesteś zazdrosny! - pisnęłam do aparatu i zaśmiałam się cicho. - Kocham cię, idioto. Niall czy jak mu tam jest tylko i jedynie znajomym. I pewnie się z nim więcej nie spotkam.
- To... to dobrze. - powiedział z ulgą w głosie. - Tęsknię za tobą i zaczynam świrować.
Westchnęłam cicho. Tak bardzo chciałam go teraz przytulić.
- Wiem. Ja też za tobą tęsknię, ale niedługo się zobaczymy, obiecuję.
- DANIELLE! ŚNIADANIE! - usłyszałam krzyk ojca. Zdusiłam w sobie westchnienie.
- Skarbie muszę kończyć. Kocham cię, pa. - powiedziałam i rozłączyłam się. Telefon wpakowałam do kieszeni.
Zbiegłam po schodach i wpadłam do kuchni jak rakieta. Spojrzałam na zegarek. Miałam jakieś pół godziny, a było to bardzo mało, bo jeszcze musiałam iść po plan zajęć i książki. Chwyciłam tylko tosta, który leżał na talerzu i szybko go ugryzłam, po czym popiłam szklanką soku pomarańczowego. Wróciłam do pokoju, wzięłam tylko torbę i wybiegłam z domu. Na szczęście tata też wychodził i mnie podwiózł.
Wysiadłam z bmw mojego ojca i stanęłam przed wielkim, murowanym  budynkiem. Zawiesiłam torbę na ramieniu, pożegnałam się z moim "szoferem" i ruszyłam przed siebie. Sekretariat znalazłam dość szybko. Znajdował się na parterze, a na suficie wisiała wielka tabliczka ze strzałką. Zapukałam cicho i weszłam do środka gdy usłyszałam pozwolenie.
Pomieszczenie było dość duże, na ścianach położone kawowe tapety, szara wykładzina na podłodze była pomięta przez tysiące butów przechodzących po niej. Na przeciwko drzwi stało wielkie biurko, za którym siedziała kobieta po czterdziestce z farbowanymi na platynowy blond włosami i sztuczną opalenizną. Kiedy mnie zobaczyła, na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Witam, w czym mogę pomóc? - spytała uprzejmym tonem, spoglądając w moją stronę.
- Dzień dobry. - Powiedziałam. - Nazywam się Danielle Heart i jestem tu nowa. Przyszłam po plan zajęć.
- Ach tak. - Kobieta pokiwała głową i zaczęła przebierać w stertach papierów. Po pięciu minutach wyciągnęła plik kartek i mi go podała. Zerknęłam na niego. Pierwszą lekcją była matematyka w sali numer 130. Westchnęłam cicho. Po chwili kobieta wręczyła mi książki i mundurek
- Powodzenia. - pożegnała się, kiedy wychodziłam z gabinetu.
"Będzie mi potrzebne" pomyślałam, jednak nie wyjawiłam tego światu. Idąc tak z plikiem kartek, mijałam uczniów. Czasem niektórzy coś szeptali, inni się śmiali. Skierowałam się do toalety, szybko przebrałam w białą bluzkę polo, na to nałożyłam granatowy sweter z emblematem szkoły oraz plisowaną spódniczkę do kolan. Jedynym elementem, który mogłam zostawić i które w ogóle nie pasowały były buty. Cóż, musiałam przeżyć jeden dzień w czerwonych conversach. Szybko skierowałam się do sali 130. Weszłam trochę po dzwonku i nauczyciel przedstawił mnie klasie, po czym wskazał moje miejsce obok pryszczatego chłopaka z totalnie niezadbanymi włosami, które odstawały na wszystkie strony. Chyba miało to wyglądać na artystyczny nieład, albo chłopak chciał się upodobnić do Roberta Pattinsona, ale chyba coś mu nie wyszło.
- Hej ty, Danielle. - usłyszałam, jak mój sąsiad mnie woła. Kiedy na niego spojrzałam uśmiechnął się do mnie zadziornie, na co ja tylko uniosłam jedną brew. - Jestem Eliott. Eliott Brown, dla jasności.
- Miło mi. - mruknęłam, spoglądając na nauczyciela, który właśnie rozpoczął prowadzić lekcję. Eliott próbował parę razy do mnie zagadać, ale delikatnie dawałam mu do zrozumienia, że wolę słuchać nauczyciela.
Nagle w połowie lekcji rozległ się przeraźliwy krzyk, aż wszyscy podskoczyli, a później usłyszeć można było dźwięki gitar. Nagle poleciała cała piosenka.
http://www.youtube.com/watch?v=Hg7lIkZdTPk (chodzi mi o nią. :D)
Cholera. To był mój telefon. Zaczęłam klepać się po udach, jednak nie miałam kieszeni. Rzuciłam się do torby. Kiedy znalazłam komórkę, zaczynała się druga zwrotka piosenki. Cała czerwona wyciszyłam telefon. Przelotnie zauważyłam, że dostałam SMS-a od Nialla. Pięknie.
- Ehm.... Przepraszam bardzo. - mruknęłam, rumieniąc się jeszcze bardziej. Cała cholerna klasa patrzyła się na mnie, jakbym właśnie zabiła ich rodzinę, albo przynajmniej narzygała na środek klasy.
- Oddaj mi telefon. - Powiedział nauczyciel, wyciągając rękę w moją stronę. Zamurowało mnie.
- Przepraszam, ale nie. - mruknęłam, chowając telefon do torby.
- Oddawaj mi go, młoda panno, albo pójdziesz do dyrektora.
- Przepraszam bardzo, ale jest to mój telefon, moja własność. Nie oddam go panu, przykro mi. - powiedziałam, podnosząc dumnie głowę i wypinając pierś.
- W takim razie, proszę do dyrektora. - powiedział mężczyzna. - Adam, zaprowadź pannę nie-wykonuję-poleceń-nauczyciela do pana McKinley. - skierował swoja prośbę do wysokiego bruneta z przekłutym uchem i włosami postawionymi na żel.
Chłopak wstał i wskazał mi ręką, żebym szła za nim. Chwyciłam torbę, po czym wyszłam z sali, nawet nie mówiąc "do widzenia".Westchnęłam cicho, podążając za chłopakiem. Nie ma co, dobrze zaczęłam szkołę.


______________________________
Ogólnie, pisałam ten rozdział parę godzin, że trzy chyba, i nie jestem z niego zadowolona. *.* No, nevermind. :D
Rozdział dla Staśka, która nawet go nie czyta, ale co tam. W końcu ma dzisiaj urodziny.:3
Pozdrawiam S,S,J(żonoXD),W i M. i kurde, udanego obozu. ;3 I kurde żebyście tańczyli po nim jeszcze lepiej niż dotychczas. XD :D Lofki soł macz.  :3 Widzimy się 27 przez pięć minut, haha. :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz